sobota, 31 października 2015

Mistrzyni #2

Ogromne lustro obejmowało całą moją postać i znaczną część komnaty za mną. Ubrana jedynie w prześwitującą koszulę nocną, mogłam podziwiać swoje ciało w całej jego okazałości. Wiedziałam, że jestem piękna i nie potrzebowałam lustra, by się o tym przekonać. W zupełności wystarczały mi do tego spojrzenia napotykanych ludzi.
Niespiesznie przesunęłam wzrokiem po swojej twarzy. Nie poświęcając jej zbytniej uwagi, powiodłam spojrzeniem niżej, po kaskadzie kruczoczarnych włosów spływającej mi po ramieniu i odcinającej się kolorem od niemal białej skóry. Patrzyłam na pełne kształty uwydatniające się dokładnie tam gdzie trzeba, na płaski brzuch i smukłą talię, na długie nogi obute w nieodłączne trzewiki na wysokim obcasie.
Moje ciało stanowiło doskonałe narzędzie w Grze. Często lepiej niż twarz wyrażało mój stosunek do danej osoby, każąc jej trzymać się z daleka lub zachęcając do okazania mi względów. Kusiło, kiedy tego chciałam i odpychało, kiedy miało być inaczej. Było instrumentem, przy pomocy którego Grałam, niejednokrotnie śmiercionośnym, gdy wymagała tego sytuacja.
Perfekcyjne?
Może.
A może po prostu dobrze wykorzystane.
Po wieczorze Gry jak zwykle byłam zmęczona, ale w gruncie rzeczy zadowolona. Zdobyłam to, czego chciałam – kolejną osobę, która się mnie bała. Nie ulegało wątpliwości, że lor'Drimm pospieszy się teraz ze swoimi staraniami. Jeśli nie, okaże się słaby, a jego miejsce jako nowa lora'Darthis zajmę ja. Dotychczasowy lor przy odrobinie szczęścia spadnie o kilka rang w dół. A że ta odrobina szczęścia zależy od mojej dobrej woli...
Cóż. Nigdy nie byłam przesadnie sentymentalna.
Usiadłam przy toaletce z ciemnego drewna. Moja trzydziestoletnia twarz wciąż promieniowała świeżością młodości, mimo goszczącego na niej nieustannie wyrazu chłodnej obojętności. A może właśnie dzięki niemu...
Rozległo się ciche pukanie do drzwi komnaty. Nie odpowiedziałam, wiedziałam, że nie muszę. Po chwili usłyszałam skrzypnięcie wrót i znajome kroki.
- Jak minął wieczór? Generał cię nie zanudził? - spytałam, patrząc na Arrena w lustrze. Podszedł bliżej i stanął tuż za mną, po czym nachylił się do mojego ucha, tak że w zwierciadle widziałam ostry profil jego twarzy.
- Nie myślałem o generale – szepnął uwodzicielsko. Nie odsuwając się, podniósł dłoń i przesunął nią po mojej szyi i skórze ramienia. Drugą sięgnął do moich włosów i delikatnym ruchem odgarnął je za plecy, odsłaniając ciało, niezbyt dobrze skrywane przez zwiewną halkę. Spojrzał na mnie w lustrze, uważnie studiując delikatną twarz, wciąż pociągnięte krwistoczerwoną pomadką usta i otaczającą szyję czarną aksamitkę z brylantową broszką. Zupełnie się nie krępując, zjechał wzrokiem jeszcze niżej.
Nie przeszkadzałam mu w tym, spokojnie obserwowałam jego poczynania, nie okazując żadnej niechęci. Nie zrobiłam też żadnego, najmniejszego nawet gestu, który sugerowałby, że sprawiają mi one przyjemność. Byłam posągiem, figurą, którą on przyszedł podziwiać.
- Powiedziałbym ci, jak piękna jesteś, ale doskonale to wiesz – wymruczał mi do ucha Arren, wplatając palce w moje włosy i delikatnie pieszcząc skórę.
- Wiem – odszepnęłam, nie zmieniając wyrazu twarzy, za to przymykając na chwilę oczy. Poddałam się dotykowi mężczyzny. Wiedziałam, że się uśmiecha, jak zwykle nieco rozbawiony moją pewnością siebie.
- Gdyby nie ty, dzisiejszy wieczór utonąłby w nudzie – stwierdził po chwili, nie przerywając pieszczot.
- Ach tak.
- Naprawdę. Nie radzę ci zbliżać się do tego generała. Jest nic niewarty, a potrafi zrujnować najlepszy humor...
Natychmiast odnotowałam w pamięci, by porozmawiać z generałem przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Po chwili poczułam, jak jego palce zbliżają się do wstążek przy wiązaniach aksamitki. W mgnieniu oka moja ręka pomknęła w górę i przytrzymała jego dłoń w stalowym uścisku.
- Ani mi się waż – syknęłam, nie otwierając nawet oczu. Rozluźniłam chwyt, a on jak gdyby nigdy nic przesunął dłonie w inne miejsce, znacznie dla nich odpowiedniejsze. Jeśli moja reakcja zirytowała go, zaciekawiła lub zniechęciła, nie dał tego po sobie poznać. Był dobrym Graczem, podobnie jak ja nigdy nie wychodził z roli.
Po chwili dotyk Arrena zniknął. Jeszcze przez jakiś czas siedziałam w tej samej pozycji, z zamkniętymi oczami, próżno nasłuchując kroków czy choćby skrzypienia podłogi. Kiedy nie chciał, by go słyszano, Arren potrafił być cichy jak cień.
Nawet jeśli tym razem tylko się popisywał.
Wiedząc, że nikogo już nie zobaczę, otworzyłam oczy i odwróciłam się przez ramię, obrzucając wzrokiem pustą komnatę. Bez cienia żalu czy zawodu upewniłam się tylko, że jestem sama, po czym wróciłam do przerwanej toalety.



*



Tak nudno.
Podczas wieczorów Gry zawsze mogłam liczyć na jakiś dreszczyk emocji, na minimalne choćby drżenie, czy to tryumfu, czy strachu, czy zwykłej niecierpliwości. Uwielbiałam to poczucie, że wystarczy jeden nieostrożny ruch, jeden nieprzemyślany gest lub słowo, by wypaść z rozgrywki. Wtedy czułam, że żyję.
Niestety, oficjalne spotkania Graczy odbywały się raz na heksat. Przez całe pięć dni musiałam wypełniać sobie czas żmudnym planowaniem lub bezpłciową rozrywką, która ani mnie nie pociągała, ani nie ekscytowała.
W zwykłe heksaty zazwyczaj zdarzało się coś, co można by określić mianem "interesującego". Tym razem nie mogłam jednak liczyć nawet na przypadkowe spotkanie kogoś istotnego. Przez cały heksat dzielnica była jak wymarła... Nikt nie chciał ryzykować, że straci cokolwiek przed tym wieczorem.
Szalenie irytujące uczucie nudy wypełniało mnie od stóp aż po końcówki czarnych włosów. Zwykle potrafiłam je przezwyciężyć rozmyślając o najbliższym wieczorze Gry, ale tym razem zbyt niecierpliwe oczekiwanie mogło mi tylko zaszkodzić. Nadchodząca rozgrywka była wyjątkowa. Nerwowość lub niezdecydowanie oznaczały przegraną.
A ja nie mogłam przegrać.
Z braku jakichkolwiek perspektyw na pozbycie się tego wstrętnego uczucia, zeszłam na dół. Na wyposażenie przestronnej komnaty składały się tylko wygaszony teraz kominek, ozdobny szezlong obity czerwonym aksamitem i fortepian.
Wiedząc, że nie zabije to mojej nudy, usiadłam przy instrumencie. Moje dłonie jakby same powędrowały do klawiszy, układając się w pierwsze dźwięki. Przez chwilę patrzyłam na ich ustawienie, zastanawiając się, którą melodię mimowolnie chciałam rozpocząć. W końcu nacisnęłam klawisze i zaczęłam grać prostą, subtelnie melancholijną sonatę. Dźwięki doskonale współgrały ze sobą w muzycznej harmonii, przywodząc na myśl tęskną pieszczotę lub czuły szept. Słodkie i odrobinę smutne wypełniły komnatę, otulając moje myśli jakąś dziwną mgiełką. Echo nudy błąkało się gdzieś w głębi mojego umysłu, ale dłonie wciąż beznamiętnie odwzorowywały coraz to nowe nuty. Nie mogłam przy tym oprzeć się wrażeniu, że moje palce są w równym stopniu instrumentem, co fortepian pod nimi.
Mechaniczna czynność nieco mnie uspokoiła, choć oczywiście nie dała zapomnienia ani spełnienia. Otulone muzyką myśli błądziły gdzieś na granicy mojej własnej irytacji i Gry. Mimo usilnych starań oczywiście nie mogłam powstrzymać się przed zarysowywaniem pierwszych planów na najbliższy koniec heksatu, kiedy Gra wreszcie nabierze zupełnie innego niż zazwyczaj znaczenia. Kiedy odbędzie się w Pałacu, najważniejszym budynku w całym mieście.
Kiedy będzie tam ona.
Cesarzowa.


<<  #1                                                                                                                         #3  >>
Share:

4 komentarze:

  1. Cesarzowa? Naprawdę? :-D to interesujące. Kurcze, jaka subtelna scena, taka delikatna, wciągająca... No i wreszcie jest kobieta która zdaje sobie sprawę ze swojego piękna ;) ta nowa seria jest naprawdę udana, nie przestawaj dodawać rozdziałów, chcemy #Mistrzyni3 - nawet ustawiłem googla żeby mnie powiadamiał :v

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tam? Kiedy fabryka ruszy pełną parą? Ludu Lorderonu chce Mistrzyni3 i zobaczyć wreszcie tę całą Cesarzową. Czy rzeczywiście taka cwana, że aż się jej bohaterka jakby nieco obawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabryka ruszy dokładnie wtedy, kiedy będzie mogła. Na razie jestem zmuszona prosić o cierpliwość - w najbliższym czasie podzielę się jeszcze jakimiś króciakami, ale na resztę trzeba będzie, niestety, poczekać.
      ~ Scatty

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!