niedziela, 21 czerwca 2015

Cień Amorionu #12

Maska nie drgnęła ani odrobinę.
Spokojnie patrzyła, jak czarodziej jest wprowadzany do pokoju, w silnym uścisku dłoni strażników. Czarne fale włosów opadały mu bezładnie na twarz, wyraźnie odcinając się od jasnej cery. Ze szczupłej sylwetki przebijało wyczerpanie i ból.
Nie poczuła nic.
Napotkała pełne smutku spojrzenie jego szarych oczu. Przez chwilę spokojnie przyglądała się zmaganiom czarodzieja ze strażnikami i kajdanami. Doszła do wniosku, że to właśnie one są antymagiczną barierą, o której wspominał jej wtedy starzec... Przeniosła wzrok na Dharna, a maska uniosła brew w niemym zdziwieniu.
Ten uśmiechnął się paskudnie, widocznie nie mogąc powstrzymać ogarniającej go satysfakcji.
- Dam ci wybór, Cieniu. Wciąż liczę, że obejdzie się bez przemocy... Decyduj. Możesz zgodzić się na moje warunki, zacząć dla mnie pracować. Wtedy on - tu wskazał na Lokiego, który posłał  mu dość nieprzyjemne spojrzenie. Nathaniel niczego nie dostrzegł, wpatrzony w Scathach. - przeżyje, cały i zdrowy wróci do swojego domu w Arrakin. Możesz odrzucić propozycję i już teraz zacząć się żegnać. Byle szybko, bo nie będę czekał w nieskończoność - skończył spokojnie, po czym skrzyżował ręce na piersi w oczekiwaniu.
Scathach milczała. Podczas "przemówienia" na maskę jej twarzy wpływał doskonale kontrolowany wyraz uprzejmego zdziwienia. Kiedy Dharn skończył, przez chwilę udawała, że zbiera myśli. W rzeczywistości raz jeszcze powstrzymała próbujące znaleźć ujście uczucia, wypełniła umysł chłodem pustki.
Zrób wszystko, żeby nie wiedział, że ma nad tobą jakąkolwiek władzę.
Była gotowa.
- Więc... Mam rozumieć, że to jest ultimatum? Moja wolność, albo jego życie? - spytała maska, lekko unosząc kącik ust w szyderczym półuśmiechu.
Dharn pokiwał tylko głową, patrząc na nią z mieszaniną uprzejmego zainteresowania i niecierpliwości.
Wojowniczka jeszcze przez chwilę odwzajemniała to spojrzenie, po czym roześmiała się cicho. Z każdym skurczem mięśni jej ciało przeszywały spazmy bólu, ale nie zważała na to, konsekwentnie wydobywając z gardła odgłosy wesołości.
- Nie myśl, że żartuję, Cieniu - powiedział Dharn, patrząc na nią z politowaniem. - Jeśli sądzisz, że się zawaham... - urwał, zauważając widocznie, że jego słowa nie robią na niej wrażenia.
W końcu ucichła, wciąż jednak utrzymując na ustach szyderczy grymas.
- Niestety... Obawiam się, że to nie wystarczy, żeby mnie przekonać - odezwała się, patrząc na niego pogardliwie. Nieco zbiło go to z tropu, ale zakłopotanie zaraz zniknęło. Skinął dłonią na jednego ze strażników, a ten bez wahania zamachnął się pięścią i wymierzył Lokiemu szybki cios w brzuch. Ten zgiął się odrobinę, ale nawet nie jęknął, choć uderzenie wyglądało na silne. Kolejne skinięcie Nathaniela i drugi ze strażników uniósł pięść. Cios trafił w okolice żeber, a Scathach usłyszała nieprzyjemny chrzęst.
- Nic z tego, Dharn - powiedziała powoli, odwracając wzrok od bitego czarodzieja.
- Czyli odmawiasz?
- Nie jestem dzieckiem. Nie płaczę, kiedy ktoś odbierze mi zabawkę - odparła, a maska uśmiechnęła się nieprzyjemnie. Tym razem nie spojrzała na czarodzieja, zimny wzrok utkwiła w brązowych oczach Nathaniela.
- Wiesz, że go zabiję, Cieniu.
- Wiem.
- I mimo to odmawiasz?
- Już mówiłam. To nie wystarczy, żeby mnie przekonać - wzruszyła ramionami. Pustka, pustka, pustka. Chłód ciemności. Nic więcej.
Dharn zamilkł, ale widziała, że z trudem hamuje gniew i rozczarowanie.
- Nie obchodzi cię jego życie? - spytał wreszcie powoli. Uniósł dłoń, a pięści strażników, niczym rączki marionetek w ręku lalkarza, znieruchomiały. Loki słaniał się na nogach, chociaż wciąż nie usłyszała z jego strony najcichszego nawet jęku bólu.
- Czemu miałoby obchodzić? - spytała maska wbrew wszystkiemu, wpatrując się beznamiętnie w sylwetkę czarodzieja, w jego posiniaczoną i opuchniętą twarz, w szare oczy, w których nie dostrzegała, nie chciała dostrzegać niedowierzania. - Nie będę poświęcać się dla kogoś, kto jest dla mnie nikim - kłamała dalej głosem wypranym z emocji.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
- Idź po mistrza Eriana - odezwał się po dłuższej chwili Dharn, a jeden ze strażników bez słowa wyszedł z pokoju. Nathaniel wpatrywał się w nią w ciszy, wyraźnie zamyślony.
Nie czekali długo. Wkrótce ponownie rozległy się kroki, a do pokoju wkroczył strażnik... W towarzystwie znajomego starca.
- Mistrzu... Obawiam się, że pomyliłem się w ocenie naszego gościa - odezwał się Nathaniel, skinąwszy głowę w stronę siedzącej nieruchomo wojowniczki. - Bądź łaskaw zniwelować wynikające z takiego obrotu sprawy... Niekorzyści.
Zadziwiające, w jak piękne słowa można ubrać wyrok śmierci... Maska ani drgnęła, kiedy nazwany Erianem skinął głową Dharnowi i spojrzał przelotnie w jej stronę. Zdawało jej się, czy w ciemnych oczach starca dostrzegła obietnicę?
- To twoja ostatnia szansa, Cieniu - zwrócił się do niej Dharn. - Jesteś pewna, że chcesz patrzeć na jego śmierć?
Maska przewróciła oczami.
- Oczywiście, że nie. Czemu miałabym chcieć? - W oczach Dharna pojawiła się lekka konsternacja. - Och, pytasz czy mam zamiar jednak dać się sprzedać w zamian za jego życie? - zaśmiała się maska głosem Scathach. - Nie, nie mam.
Nathaniel zmierzył ją zamyślonym spojrzeniem.
- Pozbądź się go - machnął ręką w stronę starca. Ten wyciągnął z niesionego w dłoniach wąskiego pudełeczka jakiś podłużny przedmiot. Wyglądał jak fiolka, ale z jednej strony zakończony był niewielkim tłoczkiem, a z drugiej długą igłą.
Strażnicy, widząc to, natychmiast zareagowali, jak zwykle sprawiając wrażenie, że robili to już setki razy. Przytrzymali czarodzieja w mocniejszym uścisku. Jeden z nich podciągnął mu rękaw koszuli, odsłaniając zakuty nadgarstek i bladą skórę przedramienia.
Loki napiął mięśnie w ostatniej próbie uwolnienia się, szarpnął ręką. Strażnicy bez słowa wzmocnili uścisk, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Erian zbliżył się do czarodzieja, dziwną fiolkę zwracając igłą w stronę jego ramienia.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
Tego strachu nie ma.
Nie istnieje.
I w jego oczach też nie ma strachu.
Maska patrzyła, jak igła dotyka jasnej skóry Lokiego, jak powoli przebija się głębiej, zanurzając w ciele. Starzec zawahał się na moment, obejrzał w stronę Nathaniela. Ten skinął głową nagląco, zniecierpliwiony. Erian nacisnął na tłok, a wypełniający fiolkę płyn zaczął znikać...
Loki krzyknął. Maska ani drgnęła, chociaż w jego głosie pobrzmiewało niewyobrażalne cierpienie. Czarodziej zbladł i zacisnął szczękę. Nawet z tej odległości widziała, że zaczęły drżeć mu palce.
W końcu płyn zniknął w całości. Erian cofnął się, igłę wraz z fiolką schował z powrotem do pudełka. Maska nie odrywała jednak spokojnego wzroku od czarnowłosego czarodzieja, wpatrywała się w niego z wyrazem lekkiego żalu, jakby umierał teraz przed nią pies, a nie... A nie właśnie on.
Pokaż mu, że nie ma nad tobą władzy.
Cokolwiek się stanie.
Usłyszała, jak oddech Lokiego przyspieszył, a z gardła wydobył się przytłumiony jęk. Nieprzytrzymywany już przez strażników czarodziej osunął się na posadzkę. Z początku podpierał się dłońmi na klęczkach, ale mięśnie najwyraźniej odmówiły mu posłuszeństwa, bo chwilę potem już leżał. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, mięśnie dygotały. Na lewym przedramieniu, tym, w którym Erian zatopił igłę, dostrzegła ciemny ślad, rozprzestrzeniający się wzdłuż linii żył aż do łokcia i znikający pod ubraniem.
Nie chciała patrzeć... Nie chciała, ale maska bezlitośnie utkwiła wzrok w cierpiącym, nie pozwalając jej się odwrócić. I widziała, widziała jak jego pierś unosi się spazmatycznie w ostatniej walce o oddech, jak pięść zaciska się bezwiednie w próbie pokonania bólu. Widziała jego szare oczy, wypełnione już nie strachem, ale rezygnacją.
Loki umierał.
A ona wciąż miała w sobie tylko pustkę.
W końcu, kiedy już myślała, że będzie tak cierpiał w nieskończoność, jego powieki opadły, a ciało znieruchomiało. Zapadła głucha cisza.
Czy świat nie powinien się skończyć?
- Zabierzcie go - Niemal drgnęła, słysząc beznamiętny głos Nathaniela. - Mistrzu Erianie... Dziękuję za fatygę. Pan również może odejść.
Strażnicy bez cienia sprzeciwu czy niechęci wykonali polecenie. Nie patrzyła, jak wynosili ciało. Patrzyła na Dharna, prosto w jego brązowe oczy. Kątem oka zarejestrowała tylko, że starzec wymknął się tuż za wartownikami.
Mag wpatrywał się w nią badawczo. Wytrzymała spojrzenie, posyłając mu wraz ze swoim całą obojętność, na jaką jeszcze mogła się zdobyć.
- I co ja mam z tobą zrobić, Cieniu? - spytał cicho, najwyraźniej mówiąc do siebie. Maska ani drgnęła, zastygła w wyrazie lekkiej pogardy. Wojowniczka milczała, ostatkiem sił wypełniając myśli pustką.
Strażnicy wrócili, przerywając tę niemą walkę. Dharn rzucił od niechcenia rozkaz i te same ręce, które jeszcze chwilę temu dźwigały martwe ciało Lokiego, chwyciły ją za przedramiona i wyprowadziły z pokoju.
Nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z drogi do celi. Usłyszała zatrzaskiwaną kratę i szczęk zamka, a potem oddalające się kroki dwóch osób.
Została sama.
Sama.


<<  #11                                                                                                                          #13  >>
Share:

11 komentarzy:

  1. Aha. Loki umarł. Zrobiło to na mnie wrażenie.
    Dobry wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś... jakoś tak się tego domyślałem... Chociaż Loki mógł jeszcze przeżyć, w co chce wierzyć czytelnik... walka emocjonalna Scatty z uczuciem coś mi przypomina, tak... To brzmi trochę jak zbliżający się koniec historii. Nieoczekiwany smutny finał. Ciekawe czym to jest spowodowane. Czekam na 13stkę a Scathach pięknie śpiewa :D pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uprzejmie uprasza się czytelników o nie mieszanie umiejętności bohaterki z wątpliwymi umiejętnościami autorki ;)
      Dzięki za komentarz! ^^
      ~ Scatty

      Usuń
    2. Wątpliwymi? Proszę sobie tu nie kpić :v Ja gnałem pół Polski żeby posłuchać i nie żałuję ani chwili. Ten głos leczy :v

      Usuń
    3. Jak tak dalej pójdzie, to zostanę zmuszona skorzystać z władzy administratora strony i zacząć usuwać grożące czytelnikom cukrzycą komentarze!
      ~ Scatty

      Usuń
    4. Nie powstrzymacie mnie, ja już znam prawdę i inni też zasługują, by ją znać!

      Usuń
    5. Na szczęście jesteśmy na blogu pisarskim, a nie muzycznym, prawda? ;)
      ~ Scatty

      Usuń
    6. Chyba raczej na niekorzyść, bo że "niestety" to tak nie powiem bo pisarstwo musi być. Grunt, że mam nagranie a inni na razie mogą najwyżej pozazdrościć :v tak, jest czego. Jest. Koniec dyskusji

      Usuń
  3. Pierwsza myśl: NIEEEE, następna myśl: lepiej, przynajmniej zrobi się może mroczniej i nie będziemy musieli się męczyć z ratunkiem dla księżniczek. W sumie śmierć Lokiego była taka... Pusta. Tak samo jak czuła się Scathy, tak czytelnik czuł tą pustkę w sercu. Super, umiera twoja miłość? Oj tam, pustka. I dobrze. Nowość dla czytających, bo przeważnie czytamy o gonitwie w obliczu wojny do tej głupiej miłości. A tak to możemy być tylko coraz bardziej ciekawi co stanie się dalej. Bulcia lubić to (y)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znakomicie napisany opis. Zastanawiam się, czy Loki naprawdę umarł, czy za kilka rozdziałów pojawi się na nowo w chwale i glorii.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!