Maska nie drgnęła ani odrobinę.
Spokojnie patrzyła, jak czarodziej jest wprowadzany do pokoju, w
silnym uścisku dłoni strażników. Czarne fale włosów opadały mu
bezładnie na twarz, wyraźnie odcinając się od jasnej cery. Ze
szczupłej sylwetki przebijało wyczerpanie i ból.
Nie poczuła nic.
Napotkała pełne smutku spojrzenie jego szarych oczu. Przez
chwilę spokojnie przyglądała się zmaganiom czarodzieja ze
strażnikami i kajdanami. Doszła do wniosku, że to właśnie one są antymagiczną barierą, o której wspominał jej wtedy starzec... Przeniosła wzrok na Dharna, a maska
uniosła brew w niemym zdziwieniu.
Ten uśmiechnął się paskudnie, widocznie nie mogąc powstrzymać
ogarniającej go satysfakcji.
- Dam ci wybór, Cieniu. Wciąż liczę, że obejdzie się bez
przemocy... Decyduj. Możesz zgodzić się na moje warunki, zacząć
dla mnie pracować. Wtedy on - tu wskazał na Lokiego, który posłał
mu dość nieprzyjemne spojrzenie. Nathaniel niczego nie dostrzegł,
wpatrzony w Scathach. - przeżyje, cały i zdrowy wróci do swojego
domu w Arrakin. Możesz odrzucić propozycję i już teraz zacząć
się żegnać. Byle szybko, bo nie będę czekał w nieskończoność
- skończył spokojnie, po czym skrzyżował ręce na piersi w
oczekiwaniu.
Scathach milczała. Podczas "przemówienia" na maskę
jej twarzy wpływał doskonale kontrolowany wyraz uprzejmego
zdziwienia. Kiedy Dharn skończył, przez chwilę udawała, że
zbiera myśli. W rzeczywistości raz jeszcze powstrzymała próbujące
znaleźć ujście uczucia, wypełniła umysł chłodem pustki.
Zrób wszystko, żeby nie wiedział, że ma nad tobą
jakąkolwiek władzę.
Była gotowa.
- Więc... Mam rozumieć, że to jest ultimatum? Moja wolność,
albo jego życie? - spytała maska, lekko unosząc kącik ust w
szyderczym półuśmiechu.
Dharn pokiwał tylko głową, patrząc na nią z mieszaniną
uprzejmego zainteresowania i niecierpliwości.
Wojowniczka jeszcze przez chwilę odwzajemniała to spojrzenie, po
czym roześmiała się cicho. Z każdym skurczem mięśni jej ciało
przeszywały spazmy bólu, ale nie zważała na to, konsekwentnie
wydobywając z gardła odgłosy wesołości.
- Nie myśl, że żartuję, Cieniu - powiedział Dharn, patrząc
na nią z politowaniem. - Jeśli sądzisz, że się zawaham... -
urwał, zauważając widocznie, że jego słowa nie robią na niej
wrażenia.
W końcu ucichła, wciąż jednak utrzymując na ustach szyderczy
grymas.
- Niestety... Obawiam się, że to nie wystarczy, żeby mnie
przekonać - odezwała się, patrząc na niego pogardliwie. Nieco
zbiło go to z tropu, ale zakłopotanie zaraz zniknęło. Skinął
dłonią na jednego ze strażników, a ten bez wahania zamachnął
się pięścią i wymierzył Lokiemu szybki cios w brzuch. Ten zgiął
się odrobinę, ale nawet nie jęknął, choć uderzenie wyglądało
na silne. Kolejne skinięcie Nathaniela i drugi ze strażników
uniósł pięść. Cios trafił w okolice żeber, a Scathach
usłyszała nieprzyjemny chrzęst.
- Nic z tego, Dharn - powiedziała powoli, odwracając wzrok od
bitego czarodzieja.
- Czyli odmawiasz?
- Nie jestem dzieckiem. Nie płaczę, kiedy ktoś odbierze mi
zabawkę - odparła, a maska uśmiechnęła się nieprzyjemnie. Tym
razem nie spojrzała na czarodzieja, zimny wzrok utkwiła w brązowych
oczach Nathaniela.
- Wiesz, że go zabiję, Cieniu.
- Wiem.
- I mimo to odmawiasz?
- Już mówiłam. To nie wystarczy, żeby mnie przekonać -
wzruszyła ramionami. Pustka, pustka, pustka. Chłód ciemności. Nic
więcej.
Dharn zamilkł, ale widziała, że z trudem hamuje gniew i
rozczarowanie.
- Nie obchodzi cię jego życie? - spytał wreszcie powoli. Uniósł
dłoń, a pięści strażników, niczym rączki marionetek w ręku
lalkarza, znieruchomiały. Loki słaniał się na nogach, chociaż
wciąż nie usłyszała z jego strony najcichszego nawet jęku bólu.
- Czemu miałoby obchodzić? - spytała maska wbrew wszystkiemu,
wpatrując się beznamiętnie w sylwetkę czarodzieja, w jego
posiniaczoną i opuchniętą twarz, w szare oczy, w których nie
dostrzegała, nie chciała dostrzegać niedowierzania. - Nie
będę poświęcać się dla kogoś, kto jest dla mnie nikim -
kłamała dalej głosem wypranym z emocji.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
- Idź po mistrza Eriana - odezwał się po dłuższej chwili
Dharn, a jeden ze strażników bez słowa wyszedł z pokoju.
Nathaniel wpatrywał się w nią w ciszy, wyraźnie zamyślony.
Nie czekali długo. Wkrótce ponownie rozległy się kroki, a do
pokoju wkroczył strażnik... W towarzystwie znajomego starca.
- Mistrzu... Obawiam się, że pomyliłem się w ocenie naszego
gościa - odezwał się Nathaniel, skinąwszy głowę w stronę
siedzącej nieruchomo wojowniczki. - Bądź łaskaw zniwelować
wynikające z takiego obrotu sprawy... Niekorzyści.
Zadziwiające, w jak piękne słowa można ubrać wyrok śmierci...
Maska ani drgnęła, kiedy nazwany Erianem skinął głową Dharnowi
i spojrzał przelotnie w jej stronę. Zdawało jej się, czy w ciemnych oczach starca dostrzegła obietnicę?
- To twoja ostatnia szansa, Cieniu - zwrócił się do niej Dharn.
- Jesteś pewna, że chcesz patrzeć na jego śmierć?
Maska przewróciła oczami.
- Oczywiście, że nie. Czemu miałabym chcieć? - W oczach Dharna
pojawiła się lekka konsternacja. - Och, pytasz czy mam zamiar
jednak dać się sprzedać w zamian za jego życie? - zaśmiała się
maska głosem Scathach. - Nie, nie mam.
Nathaniel zmierzył ją zamyślonym spojrzeniem.
- Pozbądź się go - machnął ręką w stronę starca. Ten
wyciągnął z niesionego w dłoniach wąskiego pudełeczka jakiś
podłużny przedmiot. Wyglądał jak fiolka, ale z jednej strony
zakończony był niewielkim tłoczkiem, a z drugiej długą igłą.
Strażnicy, widząc to, natychmiast zareagowali, jak zwykle
sprawiając wrażenie, że robili to już setki razy. Przytrzymali
czarodzieja w mocniejszym uścisku. Jeden z nich podciągnął mu
rękaw koszuli, odsłaniając zakuty nadgarstek i bladą skórę
przedramienia.
Loki napiął mięśnie w ostatniej próbie uwolnienia się,
szarpnął ręką. Strażnicy bez słowa wzmocnili uścisk,
uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Erian zbliżył się do
czarodzieja, dziwną fiolkę zwracając igłą w stronę jego
ramienia.
Pustka.
Pustka.
Pustka.
Tego strachu nie ma.
Nie istnieje.
I w jego oczach też nie ma strachu.
Maska patrzyła, jak igła dotyka jasnej skóry Lokiego, jak
powoli przebija się głębiej, zanurzając w ciele. Starzec zawahał
się na moment, obejrzał w stronę Nathaniela. Ten skinął głową
nagląco, zniecierpliwiony. Erian nacisnął na tłok, a wypełniający
fiolkę płyn zaczął znikać...
Loki krzyknął. Maska ani drgnęła, chociaż w jego głosie
pobrzmiewało niewyobrażalne cierpienie. Czarodziej zbladł i
zacisnął szczękę. Nawet z tej odległości widziała, że zaczęły
drżeć mu palce.
W końcu płyn zniknął w całości. Erian cofnął się, igłę
wraz z fiolką schował z powrotem do pudełka. Maska nie odrywała
jednak spokojnego wzroku od czarnowłosego czarodzieja, wpatrywała
się w niego z wyrazem lekkiego żalu, jakby umierał teraz przed nią
pies, a nie... A nie właśnie on.
Pokaż mu, że nie ma nad tobą władzy.
Cokolwiek się stanie.
Usłyszała, jak oddech Lokiego przyspieszył, a z gardła wydobył
się przytłumiony jęk. Nieprzytrzymywany już przez strażników
czarodziej osunął się na posadzkę. Z początku podpierał się
dłońmi na klęczkach, ale mięśnie najwyraźniej odmówiły mu
posłuszeństwa, bo chwilę potem już leżał. Jego ciałem
wstrząsały dreszcze, mięśnie dygotały. Na lewym przedramieniu,
tym, w którym Erian zatopił igłę, dostrzegła ciemny ślad,
rozprzestrzeniający się wzdłuż linii żył aż do łokcia i
znikający pod ubraniem.
Nie chciała patrzeć... Nie chciała, ale maska bezlitośnie
utkwiła wzrok w cierpiącym, nie pozwalając jej się odwrócić. I
widziała, widziała jak jego pierś unosi się spazmatycznie w
ostatniej walce o oddech, jak pięść zaciska się bezwiednie w
próbie pokonania bólu. Widziała jego szare oczy, wypełnione już
nie strachem, ale rezygnacją.
Loki umierał.
A ona wciąż miała w sobie tylko pustkę.
W końcu, kiedy już myślała, że będzie tak cierpiał w
nieskończoność, jego powieki opadły, a ciało znieruchomiało.
Zapadła głucha cisza.
Czy świat nie powinien się skończyć?
- Zabierzcie go - Niemal drgnęła, słysząc beznamiętny głos
Nathaniela. - Mistrzu Erianie... Dziękuję za fatygę. Pan również
może odejść.
Strażnicy bez cienia sprzeciwu czy niechęci wykonali polecenie.
Nie patrzyła, jak wynosili ciało. Patrzyła na Dharna, prosto w
jego brązowe oczy. Kątem oka zarejestrowała tylko, że starzec
wymknął się tuż za wartownikami.
Mag wpatrywał się w nią badawczo. Wytrzymała spojrzenie,
posyłając mu wraz ze swoim całą obojętność, na jaką jeszcze
mogła się zdobyć.
- I co ja mam z tobą zrobić, Cieniu? - spytał cicho,
najwyraźniej mówiąc do siebie. Maska ani drgnęła, zastygła w
wyrazie lekkiej pogardy. Wojowniczka milczała, ostatkiem sił
wypełniając myśli pustką.
Strażnicy wrócili, przerywając tę niemą walkę. Dharn rzucił
od niechcenia rozkaz i te same ręce, które jeszcze chwilę temu
dźwigały martwe ciało Lokiego, chwyciły ją za przedramiona i
wyprowadziły z pokoju.
Nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z drogi do celi.
Usłyszała zatrzaskiwaną kratę i szczęk zamka, a potem oddalające
się kroki dwóch osób.
Została sama.
Aha. Loki umarł. Zrobiło to na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńDobry wpis.
Hmm... Dziękuję. Chyba
UsuńJakoś... jakoś tak się tego domyślałem... Chociaż Loki mógł jeszcze przeżyć, w co chce wierzyć czytelnik... walka emocjonalna Scatty z uczuciem coś mi przypomina, tak... To brzmi trochę jak zbliżający się koniec historii. Nieoczekiwany smutny finał. Ciekawe czym to jest spowodowane. Czekam na 13stkę a Scathach pięknie śpiewa :D pozdro
OdpowiedzUsuńUprzejmie uprasza się czytelników o nie mieszanie umiejętności bohaterki z wątpliwymi umiejętnościami autorki ;)
UsuńDzięki za komentarz! ^^
~ Scatty
Wątpliwymi? Proszę sobie tu nie kpić :v Ja gnałem pół Polski żeby posłuchać i nie żałuję ani chwili. Ten głos leczy :v
UsuńJak tak dalej pójdzie, to zostanę zmuszona skorzystać z władzy administratora strony i zacząć usuwać grożące czytelnikom cukrzycą komentarze!
Usuń~ Scatty
Nie powstrzymacie mnie, ja już znam prawdę i inni też zasługują, by ją znać!
UsuńNa szczęście jesteśmy na blogu pisarskim, a nie muzycznym, prawda? ;)
Usuń~ Scatty
Chyba raczej na niekorzyść, bo że "niestety" to tak nie powiem bo pisarstwo musi być. Grunt, że mam nagranie a inni na razie mogą najwyżej pozazdrościć :v tak, jest czego. Jest. Koniec dyskusji
UsuńPierwsza myśl: NIEEEE, następna myśl: lepiej, przynajmniej zrobi się może mroczniej i nie będziemy musieli się męczyć z ratunkiem dla księżniczek. W sumie śmierć Lokiego była taka... Pusta. Tak samo jak czuła się Scathy, tak czytelnik czuł tą pustkę w sercu. Super, umiera twoja miłość? Oj tam, pustka. I dobrze. Nowość dla czytających, bo przeważnie czytamy o gonitwie w obliczu wojny do tej głupiej miłości. A tak to możemy być tylko coraz bardziej ciekawi co stanie się dalej. Bulcia lubić to (y)
OdpowiedzUsuńZnakomicie napisany opis. Zastanawiam się, czy Loki naprawdę umarł, czy za kilka rozdziałów pojawi się na nowo w chwale i glorii.
OdpowiedzUsuń