środa, 13 lipca 2016

Opowiadanie: "8 minut człowieczeństwa"




8 minut człowieczeństwa

 



Jest ciepło. Dobrze, że to już lato. Jeszcze niedawno o tej godzinie nieźle bym zmarznął, ale teraz jest całkiem przyjemnie. Na przystanku po drugiej stronie torów drzemie nawet jakiś mężczyzna, pewnie bezdomny, jak ja. Oprócz mnie na przystanku nie ma nikogo, zresztą, co się dziwić o tej porze? Szkoda tylko, że nie wiem dokładnie która godzina. Niedługo powinienem chyba pójść na dworzec... 

Słyszę, że ktoś nadchodzi. Dziewczyna. Szczupła, młodziutka, ostrzyżona niemal na chłopaka. Widzę, że chce usiąść, ale przez chwilę się waha. Nie dziwię jej się. Sam bym obok siebie nie usiadł. 
A jednak zajmuje miejsce na drugim końcu ławki. W pewnym sensie jestem jej za to wdzięczny. Mogła udać, że nie ma ochoty siadać, i stanąć w bezpiecznej odległości. Udawać, że mnie nie widzi. Zazwyczaj tak właśnie robią ludzie. Ale nie... Ona nie potraktowała mnie jak zepsute powietrze, tylko jak... Jak człowieka. 
To dlatego uśmiecham się i zagaduję. Jest speszona. To naturalne, jestem dla niej kimś zupełnie obcym, nie ma powodu mi ufać. A jednak podwija rękaw dżinsowej kurtki i uprzejmie odpowiada mi, że jest równo jedenasta. Nawet leciutko się uśmiecha, ale natychmiast odwraca wzrok i wbija go w chodnik przed sobą. 
Wdzięczny za tę drobną uprzejmość, odzywam się znowu. Widzę, że dziewczyna czuje się z tym nieswojo, ale naprawdę nie mogę się powstrzymać. Mówię jej, że niedługo odjeżdża mój bus do Gdańska, że zatrzymałem się tylko na moment, żeby wypić piwko przed podróżą. Uśmiecha się wyrozumiale. Jest naprawdę miła. 
Sam nie wiem kiedy, zaczynam opowiadać jej, czemu się tutaj znalazłem. Jest obcą mi osobą i pewnie nigdy jej już nie zobaczę, ale mimo to mówię jej o sobie więcej, niż wie większość znanych mi ludzi. Po osiemnastu latach w więzieniu naprawdę brakuje mi towarzystwa. Ona chyba to widzi, bo po chwili nieco się rozluźnia, i choć nadal wyraźnie nie ma zbyt wielkiej ochoty rozmawiać, to jednak słucha. O tym, że jadę za pracą, o tym, że swoje odsiedziałem. Że bilet na busa kupił mi ksiądz Mikołaj. Powiedziałem jej nawet, jak bardzo żałuję, że kiedykolwiek się zakochałem. Mam nadzieję, że jej nigdy to nie spotka. Albo trafi lepiej niż ja, bo widzę po błysku w jej oczach, że i dla niej już za późno. Na pewno ma ukochanego, może nawet wraca ze spotkania z nim... Taka młoda, taka niedoświadczona... Jeszcze nie raz się przekona, że życie nie jest łatwe i piękne. A może się nie przekona. Może będzie miała więcej szczęścia, niż ja. 
Rozmawiamy przez dłuższą chwilę. Odpowiada nawet na moje pytania, wspomina coś o sobie. Jestem jej za to wdzięczny. Kiedy nadjeżdża tramwaj, wstaje, by szybciej podejść do drzwi. Życzę jej miłego wieczoru. I dobrego męża. Ona życzy mi powodzenia w szukaniu pracy. Cóż, bardzo się przyda. Chyba chce dodać coś jeszcze, ale ostatecznie odchodzi i wsiada do tramwaju. 
Dziękuję, nieznajoma. 
Dziękuję, że przez osiem minut mogłem znowu być człowiekiem



_______________
Od Autorki:
Szort inspirowany rzeczywistą sytuacją. Z dedykacją dla głównego bohatera - wraz z życzeniami szczęścia i powodzenia.
~ Insa


 
Share:

2 komentarze:

  1. Bardzo bardzo bardzo bardzo lubię twój styl pisania. Nie przestawaj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo bardzo bardzo miło mi to słyszeć ;) Przestawać nie mam zamiaru :) Dzięki, że wpadasz!
      ~ Insa

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!