poniedziałek, 25 maja 2015

Opowiadanie: "Entropia"

Od Autorki:
Właściwie nie opowiadanie, a szort. Sama nie wiem, co o nim myśleć, powstał pod wpływem dość dziwnego impulsu, zupełnie spontanicznie, a powiedziałabym wręcz, że niespodziewanie. Co z tego wyszło? Oceńcie sami.
P.S. Równie niespodziewanie dla samej siebie, wysłałam tego szorta na konkurs WRZENIE, organizowany przez Naukowe Koło Polonistów Uniwersytetu w Białymstoku. Już zaczynam żałować, ale... raz się żyje ;)
~ Scatty

____________________________

 

Entropia



Entropia wszechświata musi rosnąć.
Naturalne procesy zachodzące w przyrodzie zawsze są nieodwracalne.

Dwa zdania odbijają się echem gdzieś w mojej głowie, znikają w ciemności i znowu wracają, towarzysząc niemal nieustannie. Dwa zdania. Tylko dwa. Słowa pocieszenia, czy usprawiedliwienie? Entropia musi rosnąć, proces nie może się odwrócić...
Wciąż to widzę, jakbym tam była. Słyszę krzyk, chociaż nie wiem, do kogo należy - do mnie, czy do niego? Może oboje krzyczymy. A może to świat krzyczy.
Przecież nic nie powinno było się zdarzyć... Miałam wrócić do domu, wykąpać się i położyć do łóżka, może poczytać książkę. Miałam wstać następnego dnia punktualnie o szóstej, niezbyt wypoczęta, ale zdolna do funkcjonowania. Miałam...
Miałam zrobić tyle rzeczy.
A on?
On nie zrobi już nic.
Czuję swąd dymu i palonej gumy, zapach ulatniającej się benzyny. Pod stopami chrzęści mi szkło, po twarzy spływa gorąca strużka. Jest gorąco, za gorąco.
Krew, wszędzie krew... Na moich rękach, ubraniu... Na nim... Nie wiem, skąd krwawi, ale chcę mu pomóc, próbuję wyciągnąć z auta. Pierwsza pomoc? Dobre sobie.
Przecież ja nie mam pojęcia, co robić.
Jesteśmy tu sami. Ja, on, i te dwie kupy złomu, jeszcze przed chwilą będące samochodami. Nie znam go, i to jest chyba jeszcze gorsze.

Otwieram oczy. Wokół jest pusto i cicho, a znajome kształty nie przynoszą ukojenia. Zimno mi, tak bardzo zimno...
Patrzę na swoje ręce. Nie rozumiem, powinny być całe we krwi... Drżą, ale są czyste. A ja... Przecież ja nie jestem czysta, tylko zbrukana, niezależnie od ilości wylanej na siebie wody i wtartego w ciało mydła.
Krzyczę. Najgłośniej jak potrafię. Nie wiem czemu, ale muszę to robić, bo kiedy już dłużej nie mogę wytrzymać, kiedy całe gardło boli, zdarte do granic możliwości, jest mi odrobinę lepiej.
Winna.
Winna.
Winna.
Entropia wszechświata musi rosnąć...
Wszystkie naturalne procesy są nieodwracalne...
Entropia musi rosnąć.
Śmierć... Śmierć też jest procesem naturalnym.
I jest nieodwracalna.
Cela. Ciasna, brudna i ciemna, zupełnie jak ten zakamarek świadomości, w którym zawsze się chowam. Cieszę się, że tu jestem. Powinnam tu być.
Ale nadal nie rozumiem.
To nie powinno było się stać.
Wszystko miało być dobrze.

Przecież to był tylko jeden kieliszek.
Share:

7 komentarzy:

  1. Mam takie ciary po przeczytaniu tego tekstu... Wspaniałe. Nic dodać, nic ująć. Niesamowity klimat. Podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku myślałam, że będziesz cały czas nawijać o terminologii, ale na szczęście tak się nie stało :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dziwnie, przyjemne rozdwojenie, jaźni po tym tekście. Bardzo mi się podobało :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem fajne, od strony literackiej nie ma nic do zarzucenia.Podoba mi się koncept, chociaż przypomina to trochę alternatywne zakończenie historii powieści Oscara Wilde "Portret Doriana Greya".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Portret Doriana Greya"? No proszę. Chociaż nie do końca widzę, w czym może to przypominać Wilde'a... W każdym razie, dzięki za odwiedziny. I dający do myślenia komentarz ;)
      ~ Scatty

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!