czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Od Autorki:
Dokładnie po roku wracam, by znów podzielić się z Wami kawałkiem pisaniny przygotowanym specjalnie na Święta. Zupełnie innym niż ten pierwszy. Tym razem nie ma przemocy ani wulgarności. Jest za to ckliwie i naiwnie. Dlaczego? Bo to Święta, a kiedy możemy być ckliwi i naiwni, jeśli nie w Święta?
 ~ Scatty 
______________________



Wigilia



- Cholera jasna!
Pełen irytacji krzyk dobiegł Łukasza z łazienki. Dał sobie spokój z krawatem, rzucił go tylko na łóżko i w miarę możliwości przebiegł przez ciasny korytarzyk, w kilku krokach dopadając drzwi.
- Kochanie? - spytał niepewnie, kładąc dłoń na klamce. Usłyszał cichy szczęk zamka, więc czym prędzej wsunął się do środka.
- Zamek w sukience mi się zaciął – wyjaśniła Agnieszka, pociągając lekko nosem. Zauważył, że ma zaczerwienione oczy. Nie chodziło o sukienkę.
- Daj, pomogę ci – uśmiechnął się lekko. Jego ukochana odwróciła się do niego tyłem, a on delikatnym ruchem pociągnął suwak do góry. - Wyglądasz nieziemsko – szepnął jej do ucha, zresztą zgodnie z prawdą. W czarnej sukience przed kolano, z jasnymi włosami upiętymi w wymyślny kok, jego żona prezentowała się naprawdę przepięknie.
Agnieszka próbowała się uśmiechnąć, ale wyszło jej to tak niemrawo, że Łukasz lekko się zaniepokoił. Domyślał się przyczyny nastroju żony. Rzadko bywała wesoła w Wigilię, chociaż przez ostatnich kilka lat zdawała się być nieco bardziej pogodna. Może to dlatego, że dzisiaj mijało dokładnie dziesięć lat, odkąd...
- Dzwoniłaś do rodziców? - spytał. Widać było, że Agnieszka nie ma ochoty o tym rozmawiać, ale Łukasz nie mógł dłużej patrzeć, jak jego ukochana się zadręcza.
- Jasne, przecież mówiłam, że mamy być na piątą...
- Nie o moich rodziców pytam.
Aga zamilkła i spuściła wzrok. Oczywiście, od początku wiedziała o co chodzi.
- Skarbie... - zaczął Łukasz, robiąc krok w jej stronę, co samo w sobie było trudne ze względu na maleńkie rozmiary łazienki. Ujął ją delikatnie za podbródek i zmusił, by na niego spojrzała. - Zadzwoń. To za długo już trwa.
W oczach jego żony zapłonęła wściekłość.
- Mam do niego zadzwonić? Po tym co mi zrobił? Co nam zrobił?- wycedziła Agnieszka. Łukasz westchnął z rezygnacją, bo przecież wiedział, że już dawno przestała być naprawdę zła.
- Więc co zamierzasz?
- Nic. Jak będzie chciał, to sam zadzwoni i przeprosi... - odparła dumnie Aga, wydymając lekko usta. Tak samo uparta, jak dziesięć lat temu, przemknęło Łukaszowi przez głowę. Uśmiechnął się lekko do tej myśli.
- Dobrze, skarbie. Jak chcesz – powiedział tylko, tłumiąc w sobie przekonanie, że popełnia błąd.

*


- Mamo, mamo! Zobacz, Święty Mikołaj już był! - zawołała Nikola, podbiegając do choinki. Przestronny pokój zdawał się nieco mniejszy, od kiedy tydzień temu w kącie stanęło rozłożyste drzewko, teraz obwieszone fioletowymi i srebrnymi bombkami. Żółte światełka gasły i zapalały się w łagodnym, jednostajnym rytmie.
- Poczekaj, kochanie, najpierw się przywitamy i zjemy kolację – uśmiechnęła się czule Agnieszka, przywołując córeczkę gestem. Łukasz pomógł żonie zdjąć płaszcz, po czym powiesił go obok swojej kurtki.
- Cześć, mamo – uśmiechnął się promiennie do niskiej, korpulentnej kobiety, która właśnie wyszła z kuchni. - Gdzie tata?
- Już jesteście! A ja taka niegotowa... - pani Grażyna poprawiła nerwowym ruchem starannie ufryzowane włosy i poprawiła bordową bluzkę, aktualnie zasłoniętą granatowym fartuszkiem w białe zygzaki.
- Wygląda mama pięknie – zapewniła ja Agnieszka. - A my zawsze możemy pomóc, prawda?
- Oj, no wchodźcie już, wchodźcie – machnęła ręką Grażyna, zapraszając ich do pokoju. - Ojciec poszedł po olej do smażenia – odpowiedziała z lekkim opóźnieniem na pytanie syna, wracając do kuchni. Łukasz podążył za nią, by zaoferować się do pomocy przy układaniu naczyń na przygotowanym do kolacji stole. Z doświadczenia wiedział, że jeśli chodzi o samą kuchnię, jego matka nie pozwoli mu nawet na posolenie barszczu. I słusznie, pomyślał z rozbawieniem.
Agnieszka usiadła tymczasem przy stole, obserwując rozradowaną Nikolę, która pod pozorem oglądania bombek na choince próbowała dociec, które ze stosu prezentów są przeznaczone dla niej. Mała była taka beztroska... Aga pamiętała, jak sama próbowała przyłapać Mikołaja na gorącym uczynku. I raz jej się udało... Od tamtej pory wiedziała, że prezentów należy szukać wcześniej, i że zazwyczaj schowane są w przepastnej szafie rodziców.
Do oczu momentalnie napłynęły jej łzy.

***


- Mamo, tato... Muszę wam o czymś powiedzieć.
- No? Streszczaj się, Agniesiu, nie mamy całego dnia. Muszę jeszcze iść po karpie...
- Jestem w ciąży.
Ciszę, która zapadła, można by kroić nożem.
- Że co?
- Jestem w ciąży – powtórzyła, z rosnącym przerażeniem obserwując, jak w oczy ojca wstępuje furia.
- On ci to zrobił? - spytał ojciec złowrogo.
- „On” ma na imię Łukasz, tato. Kocha mnie i chce się ze mną oże...
- Wynoś się.
Tym razem na Agnieszkę przyszła kolej, by nie móc wydusić słowa.
- Ale...
- Powiedziałem wynoś się! - wrzasnął ojciec, wskazując na drzwi.
- Tato, ja...
- Won. Nie będę trzymał pod dachem takiej małej dziwki jak ty...
Agnieszka poczuła się, jakby co najmniej dźgnął ją w serce nożem. Z trudem połykając łzy, spojrzała na matkę, ale ta, wstrząśnięta, stała tylko w progu kuchni, bezradnie patrząc to na męża, to na siedemnastoletnią córkę.
- Nienawidzę cię – szepnęła jeszcze, po czym wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.

***


- Kochanie?
Pełen troski głos Łukasza wyrwał ją ze wspomnień. Szybko otarła oczy i uśmiechnęła się sztucznie.
- Pomóc ci w czymś? - spytała. Mężczyzna pokręcił tylko głową. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko zmarszczył brwi i z powrotem zniknął w korytarzu. Po chwili wrócił i podszedł do żony. Stanął za krzesłem na którym siedziała i objął ją ramionami. Po chwili poczuła, jak wsuwa jej do dłoni coś zimnego.
- Zadzwoń – szepnął. Nie była to propozycja ani prośba. Łukasz wyszedł z pokoju, zabierając Nikolę ze sobą. Agnieszka została sama, kurczowo ściskając w dłoni telefon.

*


Zimne podmuchy wiatru wywoływały gęsią skórkę, ale kobieta nie zwracała na to uwagi, wpatrując się w jasny ekran z mieszaniną obawy i niechęci. Zupełnie jakby trzymała skorpiona, a nie komórkę. Na balkonie nie było zbyt wiele miejsca, ale Agnieszka wcale go nie potrzebowała. Oparła się łokciami o lodowato zimną barierkę i zastanawiała, jak to możliwe, że po tylu latach wciąż pamięta dziewięciocyfrowy numer.
Wtem z kuchni, której okno wychodziło na tę samą stronę co balkon, dobiegł ją głośny śpiew. Łukasz, do wtóru z Nikolą, w najlepsze wykrzykiwali chwała na wysokości! Oboje przy tym fałszowali, ale nikomu to nie przeszkadzało. Chwilę potem Aga usłyszała radosny śmiech córeczki.
Zanim zdążyła się rozmyślić, nacisnęła zieloną słuchawkę i przysunęła aparat do ucha. Cztery sygnały zabrzmiały w ciszy wieczoru jak syrena alarmowa, a każdy zdawał się trwać w nieskończoność.
Zniechęcona rosnącym w żołądku ciężarem już miała się rozłączyć, gdy piąty dźwięk został raptownie przerwany, a w słuchawce dało się słyszeć cichy szmer.
- Halo? - spytał damski głos. Agnieszce zaschło nagle w ustach. Milczała, nie mogąc wydusić z siebie słowa. - Halo?! - powtórzył zniecierpliwiony głos, nie otrzymawszy odpowiedzi.
- Cześć, mamo. To ja. - wyszeptała Aga, czując jak do oczu napływają jej łzy. Zamrugała gwałtownie, by je powstrzymać.
- Agniesia? - spytała niepewnie kobieta po drugiej stronie. Agnieszka skinęła głową, po czym uświadomiła sobie, że przecież matka jej nie widzi.
- Tak, mamo – powiedziała więc, z trudem zmuszając wyschnięte gardło do pracy.
- Jezu Chryste, córeczko! - wykrzyknęła kobieta po czym urwała, widocznie nie wiedząc co powiedzieć. W głębokiej ciszy, która zapadła, wisiało napięcie całych dziesięciu lat rozłąki.
- Chciałam wam tylko życzyć wesołych Świąt – odezwała się w końcu Aga, bawiąc się frędzlami zarzuconej na ramiona szerokiej chusty.
- Nie wygłupiaj się, dziecko. Przyjdźcie wieczorem, porozmawiamy. - W głosie matki wyraźnie zabrzmiała nadzieja.
Agnieszka zawahała się na moment.
- A tata? Nie macie żadnych planów?
Tym razem to na drugą kobietę przypadła kolej, by milczeć. Aga już chciała powtórzyć pytanie, gdy usłyszała ciche chrząknięcie, jakby mama zbierała się w sobie, by coś powiedzieć.
- My nie... Nie obchodzimy Wigilii. Od kiedy ojciec... - urwała nagle. Po chwili słuchawkę wypełnił szloch.
- Mamo? Wszystko gra?
- Tak, po prostu... Przyjdźcie, córeczko. Ojcem się nie przejmuj – powiedziała tylko, po czym szybko się rozłączyła. Cisza w słuchawce zdawała się być głośniejsza niż krzyk.

*



- I naprawdę poznam drugiego dziadka? - spytała Nikola, szarpiąc mamę za tył sukienki.
- Tak, skarbie – odpowiedział zamiast żony Łukasz, widząc, że ukochana nie jest w nastroju na zaczepki.
Jechali właśnie windą na piąte piętro bloku. Mężczyzna pamiętał czasy, kiedy bywał tu jeszcze jako gość Agnieszki. Przez dziesięć lat niewiele się zmieniło. Winda była nowsza, a ściany klatki schodowej odmalowane, ale poza tym wszystko wyglądało tak samo.
W końcu stanęli przed właściwymi drzwiami. Ręka Agi zawisła na chwilę tuż przed drewnem, ale po dłuższej chwili odważyła się zapukać. Z wnętrza dobiegły ich odgłosy przyciszonej rozmowy i jakiejś krzątaniny, po czym zapadła cisza. Zdenerwowana Agnieszka cofnęła się o pół kroku. Wieczność później drzwi otworzyły się i stanął w nich dość staro wyglądający mężczyzna ze sporym brzuchem i przetykanymi siwizną włosami. Jego mina sugerowała, że ma wielką ochotę zwyzywać i wyrzucić każdego, kto ośmieliłby się w tej chwili odezwać.
- Cześć, tato. - Zaryzykowała mimo wszystko Agnieszka, czując pokrzepiający uścisk dłoni Łukasza.
Jej ojciec właśnie otwierał usta, by coś odburknąć, gdy zza rozkloszowanej sukienki Agi wysunęła się Nikola. Wpatrywała się w mężczyznę szeroko otwartymi oczami.
- Dziadek? - spytała, zerkając na mamę, a ta kiwnęła głową. Nikola uśmiechnęła się szeroko. - Cześć dziadku! - zawołała radośnie, nie zdając sobie sprawy z napięcia, które panowało wokół.
Ojciec Agnieszki spojrzał w dół, na drobną twarzyczkę dziewczynki. Spojrzał w duże, orzechowe oczy, takie same jak te, które widywał codziennie. Oczy jego żony.
Jego własne ni stąd ni zowąd wypełniły się łzami. Przyklęknął ostrożnie, by twarze jego i wnuczki znajdowały się mniej więcej na tym samym poziomie.
- Cześć, malutka – uśmiechnął się lekko, wyciągając nieco rękę. Nikola nie wahała się długo, podbiegła do mężczyzny ze śmiechem i mocno się do niego przytuliła. Tymczasem w drzwiach pojawiła się mama Agnieszki, ze zdumieniem spoglądając na rozgrywającą się przed jej oczami scenę. W końcu dwójka w drzwiach odsunęła się od siebie. Nikola z bezpośredniością możliwą jedynie u dziecka podeszła do swojej babci, a jej dziadek wstał powoli i z zakłopotaniem popatrzył na własną córkę. Wyraźnie nie wiedział co powiedzieć, ale Agnieszka nie miała zamiaru dłużej unosić się honorem. Poszła w ślady Nikoli i przytuliła się mocno do ojca.
Łukasz obserwował to wszystko z boku, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Od dawna miał nadzieję, że Aga wreszcie pogodzi się z rodzicami. Ciążyło mu na sumieniu, że przez niego straciła z nimi kontakt. Ale teraz... Teraz już wszystko powinno być dobrze.
Zauważył, że starszy mężczyzna szepcze coś jego żonie do ucha. Ta w odpowiedzi kiwa głową. Potem odsunęła się, a ojciec spojrzał na swojego zięcia i bez słowa wyciągnął dłoń. Łukasz pokonał chwilowy szok i natychmiast ją uścisnął.
- No wchodźcie, wchodźcie, co tak stoicie w progu! - zawołała z wnętrza mama Agnieszki.
- No właśnie, wchodźcie! - zawtórowała jej Nikola z poważną miną. Stojąca przy drzwiach trójka zgodnie parsknęła śmiechem, ale nie sprzeciwiali się. Po chwili za wchodzącymi zamknęły się drzwi, tłumiąc kolejny wybuch wesołości.


____________________________________________

Kochani!

To już drugie Boże Narodzenie, które w pewnym sensie spędzam na blogu.
Tak jak poprzednio, tak również i w tym roku nie może obyć się bez życzeń. Mam nadzieję, że nie dostaliście jeszcze cukrzycy od nadmiaru słodkości w tym opowiadaniu,
za to będziecie mogli cieszyć się równie słodką i magiczną atmosferą
w swoich domach, z rodzinami i przyjaciółmi.

Życzę Wam, aby Boże Narodzenie było czasem
radości i spokoju, chwilą wytchnienia od ciągłej bieganiny.
Żebyście pamiętali o rzeczach najważniejszych nie tylko od święta.
 Żebyście docenili skarb, którym są Wasi najbliżsi.
Żebyście zawsze mieli dla innych ciepłe słowo lub uśmiech
- i żeby zawsze ktoś miał uśmiech dla Was.
I tradycyjnie, aby Jezus Chrystus zagościł w Waszych domach i sercach.

Pozdrawiam ciepło i raz jeszcze - Wesołych Świąt!

~ Scathach 


 




Share:

2 komentarze:

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!