niedziela, 1 marca 2015

Opowiadanie: "Cud"

Od Autorki:
Opowiadanie opublikowane w lutowym numerze Nowego Olimpu. Cóż, osobiście jestem z niego zadowolona. To chyba pierwszy tekst, który do końca utrzymał się w pierwotnej konwencji i zajął tyle, ile zaplanowałam ;) No i jest dość optymistyczny. Tak myślę...
W każdym razie - miłej lektury życzę :)



Cud



Sprawne, mechaniczne ruchy są już bezwarunkowo zapisane w jej pamięci. Nawet o tym nie myśląc, przebiera się w damskiej szatni w luźną bluzę i legginsy, zakłada rękawiczki i lekki szalik. Wiąże mocno sznurówki, owija je wokół kostek i wiąże ponownie. Nie mogą się rozwiązać w czasie treningu, to mogłoby być niebezpieczne. Spina długie włosy w luźnego koka, by nie wpadały do oczu. Jest gotowa.
Wstaje i pewnym, choć nieco sztywnym krokiem rusza na halę. Jest podekscytowana, jak zwykle. To nigdy jej się nie znudzi, ten moment tuż przed wyjściem...
Potem jest delikatny chłód, który budzi jednak same przyjemne skojarzenia. I jeszcze jeden krok, jak zawsze podszyty nutą niepewności.
A potem jest tylko ona i tafla lodu pod nią, ona i dwa ostrza pod stopami. I nic się nie liczy, ani ludzie wokół, ani zimno, ani wodzące za nią spojrzenia. Kocha to uczucie, kiedy znika cały świat, kiedy skupia się tylko na pracy własnego organizmu, na doprowadzeniu jej do perfekcji. Lód to jej żywioł, wie to od zawsze, od kiedy pierwszy raz założyła na stopy łyżwy.
Kiedy wreszcie podnosi wzrok, już nie jest jej zimno. Choć nigdy nie potrafi określić dokładnie tego momentu, zawsze jest taka chwila, w której praca rozgrzanych mięśni przeważa nad chłodem bijącym od tafli. To uczucie również uwielbia, czuje wtedy, że jest panią we własnym ciele, że nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Każdorazowy cud, który zdarza się tylko dla niej i tylko dzięki niej.
Niecierpliwie szuka wzrokiem znajomej sylwetki. Półgodzinna rozgrzewka minęła, czas na właściwy trening.
Po chwili dostrzega go przy barierce, rozmawia z choreografem. Odwraca się w momencie, gdy czuje na sobie jej wzrok, patrzy prosto na nią i uśmiecha się. A ona natychmiast podjeżdża, staje obok i chwyta jego chłodną dłoń. Wie dobrze, że jego ręce nigdy się nie rozgrzewają, zawsze przejmują część zimna od lodu. Czasami żartują, że kiedyś rzeczywiście zmienią się w dwa kawałki lodu.
Przez chwilę słucha razem z nim harmonogramu treningu. W dole brzucha odzywa się znajome podekscytowanie. Kiwa głową gdy tylko trener kończy, niecierpliwie odpycha się stopami od śliskiej powierzchni, wyjeżdża na środek tafli. Słyszy za sobą cichy śmiech partnera. Zawsze bawi go jej zapał, wie o tym, ale wie również, że wcale nie uważa tego za głupie. On sam również nie może doczekać się wyjścia na lód, rozpoczęcia treningu, choć nie okazuje tego tak żywiołowo jak ona. Czasami ma wrażenie, że są jednym umysłem w dwóch ciałach. To aż niewiarygodne, że dwójka ludzi może być tak do siebie podobna…
Gdy tylko do niej dołącza, zaczynają swój taniec.
I teraz są nie tylko jednym umysłem, są jak jeden organizm.
Perfekcyjnie wykonane ruchy sprawiają, że oboje płyną, wirują wokół siebie w doskonałej synchronizacji i harmonii. Są dwiema gwiazdami o z góry ustalonym torze lotu, dla odległych obserwatorów tworząc niezmienną konstelację, wirując wśród pustki, a jednak nie zmieniając odwiecznego porządku…


*


- Proszę pani?
Otworzyła oczy i napotkała nimi zatroskaną twarz młodej dziewczyny. Chłód bijący od lodu sprawił, że jej dłonie same zaczęły przypominać sople.
- Wszystko w porządku, proszę pani?
Przeniosła wzrok na chłopca stojącego tuż obok, o wyrazie twarzy łudząco podobnym do swojej towarzyszki.
- Tak, dziękuję wam - uśmiechnęła się, choć nie mogła powstrzymać ogarniającego ją nieubłaganie zmęczenia. - Idźcie ćwiczyć, to samo co wczoraj - dodała po chwili, a para spojrzała po sobie niepewnie, po czym skinęła głowami.
- Dobrze, pani trener - odpowiedział chłopak, po czym odjechał. Dziewczyna przez chwilę jeszcze stała, patrząc na nią z nieznośnym współczuciem w oczach, potem jednak dołączyła do partnera.
Zbliżyła dłonie do ust i chuchnęła, by je rozgrzać, ostrożnie potarła jedną o drugą. Zimno nie dawało za wygraną, najwyraźniej postawiwszy sobie za cel ogarnięcie nie tylko jej wnętrza, ale i całego ciała.
Przymknęła powieki.


*


Poczucie harmonii wypełnia ją całą, a łyżwy które ma na stopach stanowią nieodłączną część niej.
To dlatego nie rozumie, jak to możliwe, że nagle pojawia się potworny ból. Że nagle czuje twarde podłoże nie tylko pod stopami, ale wzdłuż całego ciała. Że nagle czuje przenikający ją chłód, który powoli zamienia ból w pustkę...
I dlaczego na policzkach pojawiają jej się dwie gorące smugi.


*


Spojrzała na jeżdżącą parę. Byli naprawdę doskonale przygotowani, zgrani co do milisekundy. Przyjemnie patrzyło się na ich wyszukany taniec, rozgrywający się na lodzie. Zauważyła, że kiedy akurat nie wirują, patrzą na siebie, na swoje oczy. To dobrze, pomyślała. Powinni uczyć się znajdowania w sobie punktu odniesienia.
Ukradkiem otarła pojedynczą łzę toczącą się po policzku.
Nie czas na to.
Nie czas.


*


Miękka, ciepła ciemność niechętnie wypuszcza ją ze swych czułych objęć. Wynurza się z niej jak z wody, za wszelką cenę próbując utrzymać się na powierzchni. Chce usłyszeć rozmowę toczącą się nieopodal, ale docierają do niej zaledwie strzępy.
… uraz kręgosłupa.
Poważny…?
… szanse są niewielkie, ale…
Proszę mi powiedzieć, czy…
… cud, ale… Tak.
Będzie żyć.


*


Taniec był pełen emocji, a jego uczestnicy każdą cząstkę siebie poświęcali temu, by był również doskonały. Z zadowoleniem śledziła ruchy obojga tancerzy, obserwowała ostre, urywane lub kręte ślady, jakie zostawiali na tafli. Mimowolnie sięgnęła dłońmi w dół i przysunęła się bliżej barierki. Pod palcami czuła nieprzyjemną w dotyku gumę kół, gdy wózek zatrzymał się tuż przed niską ścianką lodowiska.
Jak zaczarowana patrzyła na swoich podopiecznych, dopóki nie ukończyli pierwszej sekwencji treningu. Potem spojrzała w dół, na własne bezwładne nogi, nie wiedzieć czemu okryte wąskimi dżinsowymi spodniami i ubrane w zamszowe botki. Zupełnie niepotrzebne przyzwyczajenie. Przecież nie zrobiłoby jej żadnej różnicy, gdyby były całkiem nagie.
Tymczasem wychowankowie już byli przy barierce, już patrzyli na nią z wyczekiwaniem.
- Musisz uważać na piruety, Michelle - odezwała się do dziewczyny. - Są odrobinę nie równe, czasami tracisz przez to rytm. A ty, Davidzie - przeniosła wzrok na chłopaka. - Popracuj nad rękami. Pamiętaj, że jeździsz całym ciałem, nie tylko stopami.
Uśmiechnęła się, widząc, jak doskonałą parę tworzyli.
- Oboje jesteście świetni - dodała po chwili. - Myślę, że w przyszłym roku spróbujemy powalczyć o medal na olimpiadzie… - Ich rozpromienione twarze sprawiły, że chłód w jej wnętrzu ustąpił miejsca prawdziwej, szczerej dumie. - No, już! Zabierajcie się za drugą sekwencję, nie ma lenistwa - ofuknęła ich znienacka, przybierając surowy wyraz twarzy. Michelle i David uśmiechnęli się tylko, niezrażeni. Wiedzieli, że tylko udaje srogość. Odjechali, wracając do treningu, a ona z zadowoleniem zauważyła, że rzeczywiście starają się udoskonalić wskazane przez nią aspekty.
Byli naprawdę dobrzy.
Przecież to też jest cud, pomyślała, z nostalgią dotykając kół swojego wózka. Mogłoby mnie tu nie być. Mogłabym wciąż leżeć tam, w ciemności. Już nigdy nie zobaczyć lodu…
Szkoda tylko, że on nie może być tu ze mną.
Share:

6 komentarzy:

  1. Dałam ocenę tragiczne - to jest tragedia. Myślisz, że napisałaś coś optymistycznego, zabierając bohaterce to, co kocha?! Jesteś okrutna! Jesteś POTWOREM!
    Tekst niezły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Owszem. Nie dlatego, że bohaterkę spotkało nieszczęście, ale dlatego, że potrafiła sobie z nim poradzić i nie porzuciła lodowiska bo sama nie mogła na nim jeździć. Dlatego, że potrafiła dostrzec w tym wypadku... Cud.

      Mimo wszystko cieszę się że "niezły" ;)

      Pozdrawiam ciepło
      ~ Scatty

      Usuń
  2. Ładnie skonstruowany tekst, optymistycznie przesłanie... Ładne.
    Technicznie słabszy, niż poprzedni. Dość dużo powtórzeń (zawracam na to uwagę, bo to słaba strona mojego pisania), no i "Spina długie włosy w luźnego koka".
    Powinno być "w luźny kok".
    Tyle marudzenia, reszta to samo piękno. Cudownie robisz zwroty akcji.
    Great respect!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za wytknięcie. Tak już mam, że czasami za szybko pisze i nie bardzo zwracam uwagę na poszczególne słowa (a przyznam się, że wstawiłam go jako gotowca, nawet nie czytając po odłożeniu drugi raz; wiem, hańba mi), no i kwiatki wychodzą jak malowane...
      Będę uważać, a w każdym razie się postaram ;)

      Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam cieplutko
      ~ Scatty

      Usuń
  3. Od czasu do czasu zaglądam do Ciebie, ale dopiero teraz zdobyłem się na odwagę, żeby skomentować Twoją twórczość.
    Tekst czyta się płynnie, bardzo dobry technicznie. Podoba mi się, jak zgrabnie poruszasz się między czasem przeszłym, a teraźniejszym w narracji, a porównanie łyżwiarzy do konstelacji gwiazd, moim zdaniem, doskonale trafione.
    Pozdrawiam serdecznie
    Arkadiush.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, miło mi, że jednak zdecydowałeś się "odezwać" :)

      ~ Scatty

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Czytasz? Komentuj!
Nic tak nie motywuje do dalszej pracy, jak widok komentarzy pod tekstami. Pozytywnych, krytycznych, obojętnie - byle szczerych!