Dokładnie po roku wracam, by znów podzielić się z Wami kawałkiem pisaniny przygotowanym specjalnie na Święta. Zupełnie innym niż ten pierwszy. Tym razem nie ma przemocy ani wulgarności. Jest za to ckliwie i naiwnie. Dlaczego? Bo to Święta, a kiedy możemy być ckliwi i naiwni, jeśli nie w Święta?
~ Scatty
______________________
Wigilia
- Cholera jasna!
Pełen irytacji krzyk dobiegł Łukasza
z łazienki. Dał sobie spokój z krawatem, rzucił go tylko na łóżko
i w miarę możliwości przebiegł przez ciasny korytarzyk, w kilku
krokach dopadając drzwi.
- Kochanie? - spytał niepewnie, kładąc
dłoń na klamce. Usłyszał cichy szczęk zamka, więc czym prędzej
wsunął się do środka.
- Zamek w sukience mi się zaciął –
wyjaśniła Agnieszka, pociągając lekko nosem. Zauważył, że ma
zaczerwienione oczy. Nie chodziło o sukienkę.
- Daj, pomogę ci – uśmiechnął się
lekko. Jego ukochana odwróciła się do niego tyłem, a on
delikatnym ruchem pociągnął suwak do góry. - Wyglądasz
nieziemsko – szepnął jej do ucha, zresztą zgodnie z prawdą. W
czarnej sukience przed kolano, z jasnymi włosami upiętymi w
wymyślny kok, jego żona prezentowała się naprawdę przepięknie.
Agnieszka próbowała się uśmiechnąć,
ale wyszło jej to tak niemrawo, że Łukasz lekko się zaniepokoił.
Domyślał się przyczyny nastroju żony. Rzadko bywała wesoła w
Wigilię, chociaż przez ostatnich kilka lat zdawała się być nieco
bardziej pogodna. Może to dlatego, że dzisiaj mijało dokładnie
dziesięć lat, odkąd...
- Dzwoniłaś do rodziców? - spytał.
Widać było, że Agnieszka nie ma ochoty o tym rozmawiać, ale
Łukasz nie mógł dłużej patrzeć, jak jego ukochana się
zadręcza.
- Jasne, przecież mówiłam, że mamy
być na piątą...
- Nie o moich rodziców pytam.
Aga zamilkła i spuściła wzrok.
Oczywiście, od początku wiedziała o co chodzi.
- Skarbie... - zaczął Łukasz, robiąc
krok w jej stronę, co samo w sobie było trudne ze względu na
maleńkie rozmiary łazienki. Ujął ją delikatnie za podbródek i
zmusił, by na niego spojrzała. - Zadzwoń. To za długo już trwa.
W oczach jego żony zapłonęła
wściekłość.
- Mam do niego zadzwonić? Po tym co mi
zrobił? Co nam zrobił?-
wycedziła Agnieszka. Łukasz westchnął z rezygnacją, bo przecież
wiedział, że już dawno przestała być naprawdę zła.
- Więc co zamierzasz?
- Nic. Jak będzie chciał, to sam
zadzwoni i przeprosi... - odparła dumnie Aga, wydymając lekko usta.
Tak samo uparta, jak dziesięć lat temu, przemknęło Łukaszowi
przez głowę. Uśmiechnął się lekko do tej myśli.
- Dobrze, skarbie. Jak chcesz –
powiedział tylko, tłumiąc w sobie przekonanie, że popełnia błąd.
*
- Mamo, mamo! Zobacz, Święty Mikołaj
już był! - zawołała Nikola, podbiegając do choinki. Przestronny
pokój zdawał się nieco mniejszy, od kiedy tydzień temu w kącie
stanęło rozłożyste drzewko, teraz obwieszone fioletowymi i
srebrnymi bombkami. Żółte światełka gasły i zapalały się w
łagodnym, jednostajnym rytmie.
- Poczekaj, kochanie, najpierw się
przywitamy i zjemy kolację – uśmiechnęła się czule Agnieszka,
przywołując córeczkę gestem. Łukasz pomógł żonie zdjąć
płaszcz, po czym powiesił go obok swojej kurtki.
- Cześć, mamo – uśmiechnął się
promiennie do niskiej, korpulentnej kobiety, która właśnie wyszła
z kuchni. - Gdzie tata?
- Już jesteście! A ja taka
niegotowa... - pani Grażyna poprawiła nerwowym ruchem starannie
ufryzowane włosy i poprawiła bordową bluzkę, aktualnie zasłoniętą
granatowym fartuszkiem w białe zygzaki.
- Wygląda mama pięknie – zapewniła
ja Agnieszka. - A my zawsze możemy pomóc, prawda?
- Oj, no wchodźcie już, wchodźcie –
machnęła ręką Grażyna, zapraszając ich do pokoju. - Ojciec
poszedł po olej do smażenia – odpowiedziała z lekkim opóźnieniem
na pytanie syna, wracając do kuchni. Łukasz podążył za nią, by
zaoferować się do pomocy przy układaniu naczyń na przygotowanym
do kolacji stole. Z doświadczenia wiedział, że jeśli chodzi o
samą kuchnię, jego matka nie pozwoli mu nawet na posolenie
barszczu. I słusznie, pomyślał z rozbawieniem.
Agnieszka usiadła tymczasem przy
stole, obserwując rozradowaną Nikolę, która pod pozorem oglądania
bombek na choince próbowała dociec, które ze stosu prezentów są
przeznaczone dla niej. Mała była taka beztroska... Aga pamiętała,
jak sama próbowała przyłapać Mikołaja na gorącym uczynku. I raz
jej się udało... Od tamtej pory wiedziała, że prezentów należy
szukać wcześniej, i że zazwyczaj schowane są w przepastnej szafie
rodziców.
Do oczu momentalnie napłynęły jej
łzy.
***
- Mamo, tato... Muszę wam o czymś
powiedzieć.
- No? Streszczaj się, Agniesiu, nie
mamy całego dnia. Muszę jeszcze iść po karpie...
- Jestem w ciąży.
Ciszę, która zapadła, można by
kroić nożem.
- Że co?
- Jestem w ciąży – powtórzyła,
z rosnącym przerażeniem obserwując, jak w oczy ojca wstępuje
furia.
- On ci to zrobił? - spytał ojciec
złowrogo.
- „On” ma na imię Łukasz,
tato. Kocha mnie i chce się ze mną oże...
- Wynoś się.
Tym razem na Agnieszkę przyszła
kolej, by nie móc wydusić słowa.
- Ale...
- Powiedziałem wynoś
się! - wrzasnął ojciec, wskazując na drzwi.
- Tato, ja...
- Won. Nie będę trzymał pod
dachem takiej małej dziwki jak ty...
Agnieszka poczuła się, jakby co
najmniej dźgnął ją w serce nożem. Z trudem połykając łzy,
spojrzała na matkę, ale ta, wstrząśnięta, stała tylko w progu
kuchni, bezradnie patrząc to na męża, to na siedemnastoletnią
córkę.
- Nienawidzę cię – szepnęła
jeszcze, po czym wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.
***
- Kochanie?
Pełen troski głos
Łukasza wyrwał ją ze wspomnień. Szybko otarła oczy i uśmiechnęła
się sztucznie.
- Pomóc ci w
czymś? - spytała. Mężczyzna pokręcił tylko głową. Wyglądał,
jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko zmarszczył brwi i z
powrotem zniknął w korytarzu. Po chwili wrócił i podszedł do
żony. Stanął za krzesłem na którym siedziała i objął ją
ramionami. Po chwili poczuła, jak wsuwa jej do dłoni coś zimnego.
- Zadzwoń –
szepnął. Nie była to propozycja ani prośba. Łukasz wyszedł z
pokoju, zabierając Nikolę ze sobą. Agnieszka została sama,
kurczowo ściskając w dłoni telefon.
*
Zimne podmuchy
wiatru wywoływały gęsią skórkę, ale kobieta nie zwracała na to
uwagi, wpatrując się w jasny ekran z mieszaniną obawy i niechęci.
Zupełnie jakby trzymała skorpiona, a nie komórkę. Na balkonie nie
było zbyt wiele miejsca, ale Agnieszka wcale go nie potrzebowała.
Oparła się łokciami o lodowato zimną barierkę i zastanawiała,
jak to możliwe, że po tylu latach wciąż pamięta
dziewięciocyfrowy numer.
Wtem z kuchni,
której okno wychodziło na tę samą stronę co balkon, dobiegł ją
głośny śpiew. Łukasz, do wtóru z Nikolą, w najlepsze
wykrzykiwali chwała na wysokości! Oboje przy tym fałszowali,
ale nikomu to nie przeszkadzało. Chwilę potem Aga usłyszała
radosny śmiech córeczki.
Zanim zdążyła
się rozmyślić, nacisnęła zieloną słuchawkę i przysunęła
aparat do ucha. Cztery sygnały zabrzmiały w ciszy wieczoru jak
syrena alarmowa, a każdy zdawał się trwać w nieskończoność.
Zniechęcona
rosnącym w żołądku ciężarem już miała się rozłączyć, gdy
piąty dźwięk został raptownie przerwany, a w słuchawce dało się
słyszeć cichy szmer.
- Halo? - spytał
damski głos. Agnieszce zaschło nagle w ustach. Milczała, nie mogąc
wydusić z siebie słowa. - Halo?! - powtórzył zniecierpliwiony
głos, nie otrzymawszy odpowiedzi.
- Cześć, mamo. To
ja. - wyszeptała Aga, czując jak do oczu napływają jej łzy.
Zamrugała gwałtownie, by je powstrzymać.
- Agniesia? -
spytała niepewnie kobieta po drugiej stronie. Agnieszka skinęła
głową, po czym uświadomiła sobie, że przecież matka jej nie
widzi.
- Tak, mamo –
powiedziała więc, z trudem zmuszając wyschnięte gardło do pracy.
- Jezu Chryste,
córeczko! - wykrzyknęła kobieta po czym urwała, widocznie nie
wiedząc co powiedzieć. W głębokiej ciszy, która zapadła,
wisiało napięcie całych dziesięciu lat rozłąki.
- Chciałam wam
tylko życzyć wesołych Świąt – odezwała się w końcu Aga,
bawiąc się frędzlami zarzuconej na ramiona szerokiej chusty.
- Nie wygłupiaj
się, dziecko. Przyjdźcie wieczorem, porozmawiamy. - W głosie matki
wyraźnie zabrzmiała nadzieja.
Agnieszka zawahała
się na moment.
- A tata? Nie macie
żadnych planów?
Tym razem to na
drugą kobietę przypadła kolej, by milczeć. Aga już chciała
powtórzyć pytanie, gdy usłyszała ciche chrząknięcie, jakby mama
zbierała się w sobie, by coś powiedzieć.
- My nie... Nie
obchodzimy Wigilii. Od kiedy ojciec... - urwała nagle. Po chwili
słuchawkę wypełnił szloch.
- Mamo? Wszystko
gra?
- Tak, po prostu...
Przyjdźcie, córeczko. Ojcem się nie przejmuj – powiedziała
tylko, po czym szybko się rozłączyła. Cisza w słuchawce zdawała
się być głośniejsza niż krzyk.
*
- I naprawdę
poznam drugiego dziadka? - spytała Nikola, szarpiąc mamę za tył
sukienki.
- Tak, skarbie –
odpowiedział zamiast żony Łukasz, widząc, że ukochana nie jest w
nastroju na zaczepki.
Jechali właśnie
windą na piąte piętro bloku. Mężczyzna pamiętał czasy, kiedy
bywał tu jeszcze jako gość Agnieszki. Przez dziesięć lat
niewiele się zmieniło. Winda była nowsza, a ściany klatki
schodowej odmalowane, ale poza tym wszystko wyglądało tak samo.
W końcu stanęli
przed właściwymi drzwiami. Ręka Agi zawisła na chwilę tuż przed
drewnem, ale po dłuższej chwili odważyła się zapukać. Z wnętrza
dobiegły ich odgłosy przyciszonej rozmowy i jakiejś krzątaniny,
po czym zapadła cisza. Zdenerwowana Agnieszka cofnęła się o pół
kroku. Wieczność później drzwi otworzyły się i stanął w nich
dość staro wyglądający mężczyzna ze sporym brzuchem i
przetykanymi siwizną włosami. Jego mina sugerowała, że ma wielką
ochotę zwyzywać i wyrzucić każdego, kto ośmieliłby się w tej
chwili odezwać.
- Cześć, tato. -
Zaryzykowała mimo wszystko Agnieszka, czując pokrzepiający uścisk
dłoni Łukasza.
Jej ojciec właśnie
otwierał usta, by coś odburknąć, gdy zza rozkloszowanej sukienki
Agi wysunęła się Nikola. Wpatrywała się w mężczyznę szeroko
otwartymi oczami.
- Dziadek? -
spytała, zerkając na mamę, a ta kiwnęła głową. Nikola
uśmiechnęła się szeroko. - Cześć dziadku! - zawołała
radośnie, nie zdając sobie sprawy z napięcia, które panowało
wokół.
Ojciec Agnieszki
spojrzał w dół, na drobną twarzyczkę dziewczynki. Spojrzał w
duże, orzechowe oczy, takie same jak te, które widywał codziennie.
Oczy jego żony.
Jego własne ni
stąd ni zowąd wypełniły się łzami. Przyklęknął ostrożnie,
by twarze jego i wnuczki znajdowały się mniej więcej na tym samym
poziomie.
- Cześć, malutka
– uśmiechnął się lekko, wyciągając nieco rękę. Nikola nie
wahała się długo, podbiegła do mężczyzny ze śmiechem i mocno
się do niego przytuliła. Tymczasem w drzwiach pojawiła się mama
Agnieszki, ze zdumieniem spoglądając na rozgrywającą się przed
jej oczami scenę. W końcu dwójka w drzwiach odsunęła się od
siebie. Nikola z bezpośredniością możliwą jedynie u dziecka
podeszła do swojej babci, a jej dziadek wstał powoli i z
zakłopotaniem popatrzył na własną córkę. Wyraźnie nie wiedział
co powiedzieć, ale Agnieszka nie miała zamiaru dłużej unosić się
honorem. Poszła w ślady Nikoli i przytuliła się mocno do ojca.
Łukasz obserwował
to wszystko z boku, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Od dawna miał
nadzieję, że Aga wreszcie pogodzi się z rodzicami. Ciążyło mu
na sumieniu, że przez niego straciła z nimi kontakt. Ale teraz...
Teraz już wszystko powinno być dobrze.
Zauważył, że
starszy mężczyzna szepcze coś jego żonie do ucha. Ta w odpowiedzi
kiwa głową. Potem odsunęła się, a ojciec spojrzał na swojego
zięcia i bez słowa wyciągnął dłoń. Łukasz pokonał chwilowy
szok i natychmiast ją uścisnął.
- No wchodźcie,
wchodźcie, co tak stoicie w progu! - zawołała z wnętrza mama
Agnieszki.
- No właśnie,
wchodźcie! - zawtórowała jej Nikola z poważną miną. Stojąca
przy drzwiach trójka zgodnie parsknęła śmiechem, ale nie
sprzeciwiali się. Po chwili za wchodzącymi zamknęły się drzwi,
tłumiąc kolejny wybuch wesołości.
____________________________________________
Kochani!
To już drugie Boże Narodzenie, które w pewnym sensie spędzam na blogu.
Tak jak poprzednio, tak również i w tym roku nie może obyć się bez życzeń. Mam nadzieję, że nie dostaliście jeszcze cukrzycy od nadmiaru słodkości w tym opowiadaniu,
za to będziecie mogli cieszyć się równie słodką i magiczną atmosferą
w swoich domach, z rodzinami i przyjaciółmi.
Życzę Wam, aby Boże Narodzenie było czasem
radości i spokoju, chwilą wytchnienia od ciągłej bieganiny.
Żebyście pamiętali o rzeczach najważniejszych nie tylko od święta.
Żebyście docenili skarb, którym są Wasi najbliżsi.
Żebyście zawsze mieli dla innych ciepłe słowo lub uśmiech
- i żeby zawsze ktoś miał uśmiech dla Was.
I tradycyjnie, aby Jezus Chrystus zagościł w Waszych domach i sercach.
Pozdrawiam ciepło i raz jeszcze - Wesołych Świąt!
~ Scathach
Nieźle
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń