Od Autorki:
Ostatnia już część pierwszego napisanego przeze mnie horroru. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jest to jeden z tych tekstów, których zakończenia nawet ja nie byłam w stanie przewidzieć, kiedy zaczynałam pisać. Jak oceniacie całość? Czy "Papierowa" zasługuje na miano opowiadania grozy?
___________________
7.
Mary
obudziła się gwałtownie, tłumiąc cisnący się na usta krzyk.
Dłuższą chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, że jej ręce
nie są unurzane po łokcie we krwi, i że wcale nie musi wycierać
ich desperacko o pościel.
Siedziała
przez chwilę z głową zwieszoną między kolanami, próbując
uspokoić oddech.
Myślała,
że im dłużej będą nawiedzać ją sny, tym mniejszy będą miały
na nią wpływ. I na początku rzeczywiście tak było - choć po
przebudzeniu wciąż za każdym razem ją mdliło, to jednak oddech
niemal już nie przyspieszał.
Ale
ten sen... Ten sen był inny. W tym główną bohaterką nie była
Jenna Sidney.
Była
nią Mary.
*
Zaczepił
ją, kiedy szła ulicą. W pobliżu nie było nikogo, dochodziła
trzecia w nocy. Uśmiechnął się, spytał czemu jest sama,
zaproponował towarzystwo. Zgodziła się chętnie, ignorując
delikatny dreszcz niecierpliwości.
Kiedy
w końcu zabrał ją do siebie, wiedziała, że już teraz ma nad nim
władzę. Pragnął jej. Widziała to i czuła w każdym jego ruchu,
słowie, w każdym geście i spojrzeniu. Ale nie o taką władzę jej
chodziło. Nie... Ona chciała czegoś więcej. Zawsze chciała
czegoś więcej.
Celny
cios w skroń zaskoczył go, podobnie jak jego siła. Niezbyt
wyrafinowana metoda, to prawda, ale nie miała czasu na subtelność.
Związała go z wprawą, by czym prędzej przejść do tego, co
najważniejsze. Z wyciągniętym nożem czekała, aż się obudzi, aż
zobaczy tę, która będzie jego końcem. Która na te kilka
ostatnich chwil stanie się całym jego światem...
Stopniowo
rosło w niej podekscytowanie. Wreszcie, po tylu miesiącach
wyczekiwania, przygotowań, zbierania sił... Wreszcie mogła
naprawdę poczuć, że żyje.
Mężczyzna
poruszył się niespokojnie. Podeszła do krzesła, na którym
siedział, stanęła za oparciem, raz jeszcze sprawdziła więzy.
Wszystko szło doskonale, tak, jak to sobie wymarzyła.
Czas
zacząć zabawę.
Ostrze
noża błysnęło lekko w ciemności. Refleks światła księżyca na
moment oślepił ją i zdekoncentrował...
Obudziła
się z kolejnego snu, równie przerażona, co obrzydzona. Wciąż
czuła w sobie to perwersyjne podniecenie, które towarzyszyło...
Spojrzała
w dół, na swoją dłoń, i niemal krzyknęła, gdy zobaczyła w
niej nóż. Uświadomiła sobie, że stoi, w pełni ubrana, w obcym
sobie miejscu. Co to się działo, do jasnej...?
Coś
poruszyło się lekko tuż obok. Mary zmartwiała z przerażenia,
widząc skrępowanego na krześle mężczyznę. Jęknął cicho,
najwyraźniej pomału odzyskując przytomność. Zakręciło jej się
w głowie, zatoczyła się lekko do tyłu.
Mocniej
ścisnęła nóż, pozwoliła prowadzić się instynktowi i
pragnieniu. Nie mogła tracić czasu, nie teraz, kiedy okazało się,
że nie jest tak silna, jak dotąd myślała. Musiała się spieszyć.
Mężczyzna
wreszcie otworzył oczy i spróbował krzyknąć, widząc przed sobą
jej twarz. Uśmiechnęła się do niego drapieżnie, w jej zielonych
oczach czaiła się jednocześnie groźba i obietnica. Zbliżyła
błyszczące ostrze noża do skóry ofiary, przejechała ostrzem
wzdłuż obnażonego obojczyka mężczyzny. Żałowała, że jest
zbyt ciemno, by mogła podziwiać cudowny szkarłat krwi, która
natychmiast zaczęła wypływać z rozcięcia. Mężczyzna krzyczał,
ale knebel skutecznie tłumił wszystkie dźwięki i wtłaczał mu je
z powrotem do gardła.
Jej
nozdrza uderzył metalicznie słodki zapach krwi.
-
Nie...
- wyszeptała, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Ale
przecież czuła w ręku rękojeść noża, słyszała stłumione
wrzaski skrępowanego mężczyzny. Cofnęła się gwałtownie.
To
nie ja.
To
nie ja.
To
nie ja.
Powtarzała
to zdanie w myślach, kiedy rozpaczliwie odsuwała się od krzesła.
Była w tej chwili nie mniej przerażona od tego mężczyzny i równie
jak on zdezorientowana. Jak się tu znalazła? Co się działo?
Pytania, na które za nic w świecie nie chciała znać odpowiedzi,
kołatały się w jej głowie, kiedy patrzyła na swoją niedoszłą
ofiarę.
Wtem
dostrzegła smugę krwi na klatce piersiowej mężczyzny. Czy to
naprawdę ona? Ale jakim cudem w ogóle znalazła się w tym miejscu?
Usiłowała
przypomnieć sobie szczegóły snu, ale pamiętała tylko samotną
wędrówkę ulicą, na którą wybrała się po kolejnym koszmarze.
Resztę wspomnień wypełniała jedynie pustka, aż do momentu, w
którym się ocknęła.
Tymczasem
mężczyzna przestał krzyczeć. Wpatrywał się w nią teraz z
wyrazem bezbrzeżnego zdumienia na twarzy. Szok walczył w jego
spojrzeniu o miejsce ze strachem.
Zerwała
się z podłogi i wybiegła. Nie znała tego miejsca, mieszkanie było
jej zupełnie obce. Mimo to dość szybko odnalazła wyjście,
zbiegła po klatce schodowej i wypadła na ulicę. Biegła ile sił w
nogach, niemal na oślep, nie zwracając uwagi na drogę.
W
nozdrzach wciąż czuła mdlący zapach krwi.
8.
Próbowała
to ignorować. Żyć normalnie, jakby to się nie działo. Nie
stwarzać możliwości. Chodziła na zakupy, pracowała nad kolejną
książką, pomagała wydawcy w ustalaniu szczegółów promocji
obecnej. Przed Richardem zawsze udawała odprężoną i często się
uśmiechała. Metodycznie zasłaniała kolejne wykonywane
nieświadomie cięcia. Unikała kontaktu z nożami i wszelkimi
ostrymi narzędziami. Nie piła alkoholu. Omijała szerokim łukiem
większość luster, by nie widzieć zachodzących w niej zmian.
Nie
mogła jednak nic poradzić na to, że te zmiany następowały, w
dodatku coraz to bardziej widoczne. Mary schudła. Zaokrąglone dotąd
biodra i brzuch z dnia na dzień stawały się coraz smuklejsze,
zmuszając ją do kupowania ubrań o dwa rozmiary mniejszych.
Któregoś ranka omal nie zemdlała, kiedy zobaczyła w łazience
swoje włosy, znacznie ciemniejsze niż normalnie. Starała się nie
zauważać, że z dnia na dzień ich kolor coraz bardziej przypomina
czerń. Richardowi mówiła, że je farbuje, ale doskonale zdawała
sobie sprawę, że nie to było przyczyną.
W
gorsze dni unikała nawet gazet, przekonana, że jej nazwisko wkrótce
pojawi się na pierwszej stronie którejś z nich, pod nagłówkiem
MORDERCZYNI.
***
Tak
długo już czekała… Ale jeszcze tylko trochę. Jeszcze trochę i
jej historia rozpocznie się na nowo od momentu, w którym ta naiwna
dziewucha myślała, że ją zakończyła. Ale ona ani myślała
kończyć. To był dopiero początek.
Jej
własny początek.
Kilka
kłamstw, tylko kilka drobnych kłamstewek. Maleńkich. Do pewnego
stopnia są przecież prawdą, czyż nie? Wystarczy, by ją
zniszczyć. By się uwolnić. Trzeba tylko poczekać na odpowiedni
moment...
***
Po
bezowocnej wizycie u kapłana, Mary nieustannie zastanawiała się
nad sposobem na pozbycie się swojego… Problemu. Była gotowa na
wiele, byle tylko wyrzucić z głowy dręczącą ją obecność... A
jednocześnie bała się usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania.
Rozwiązanie
przyszło jej do głowy zupełnie nagle. Nie miała pojęcia, czy
zadziała, nie miała pojęcia, czy będzie potrafiła nad tym
zapanować...
Kiedy
jednak wreszcie zebrała się na odwagę, upewniła się, że nic nie
przeszkodzi jej w osiągnięciu celu. Rich wyjechał na szkolenie,
więc powinna więc mieć przynajmniej kilka dni tylko dla siebie.
Wspomogła się też trzema tabletkami na uspokojenie, dla pewności,
że nie spanikuje i nie wycofa się.
Ciekawe,
czy się uda.
Szczelnie
zasłoniła wszystkie okna w mieszkaniu, drzwi wejściowe zamknęła
na klucz. Potem zabrała z kuchni najostrzejszy nóż, jaki znalazła,
i usiadła po turecku na podłodze w łazience. Doszła do wniosku,
że tutaj najłatwiej będzie posprzątać.
Nienaturalnie
spokojną dłonią uniosła nóż. Natychmiast poczuła znajome
pragnienie rozcięcia skóry i uwolnienia tętniącej pod nią krwi.
Opierała mu się przez chwilę, bardziej z przyzwyczajenia niż
rzeczywistej chęci. I trochę ze strachu.
W
końcu poddała się i opuściła ostrze na jedno z nielicznych
niezabandażowanych miejsc na przedramieniu. Jak zwykle, poczuła
silną ekscytację, gdy tylko na skórze pojawiła się krew. Ale tym
razem coś było inaczej... Obce emocje nie opanowały jej umysłu,
jak to miało miejsce dotychczas, tylko trzymały się na uboczu.
Były silne, ale była przy tym świadoma obrzydzenia, które
wywoływały w niej samej.
Igrasz
z ogniem, Mary. Uważaj, żebyś się nie sparzyła.
Głos
w jej myślach brzmiał tak, jakby umysł jego właścicielki
znajdował się obok,
a
nie zamiast
jej
własnego.
Przedziwne
uczucie.
Wzięła
głęboki oddech.
Kim
jesteś?,
spytała w myślach.
W
odpowiedzi usłyszała w głowie śmiech. Zadrżała.
Nie
wiesz? Przecież to takie oczywiste.
Nieświadomie
zacisnęła ręce w pięści.
Kim
jesteś?!, spytała
ponownie.
Tobą,
Mary. W
głosie zabrzmiała nuta rozbawienia zmieszanego ze
zniecierpliwieniem.
Kłamiesz...
Jesteś
pewna?
Mary
zamarła.
Zastanów
się, Mary. Przecież to ty stworzyłaś mnie taką, jaką jestem.
Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny... Czemu? Bo tak naprawdę
niczym się nie różnimy...
-
Nie! Przestań! - Mary, nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęła
mówić na głos.
Dobrze
wiesz, że to prawda. Jesteśmy jedną i tą samą osobą. Z tą
różnicą, że ty tego nie akceptujesz. A ja tak.
-
Kłamiesz!
Nigdy nie zrobiłabym tego, co ty! Nie skrzywdziłabym Richa...
Jesteś
pewna? Więc nigdy nie czułaś, że twoje życie jest niekompletne?
Że chcesz czegoś WIĘCEJ niż siedzenie w domu i przelewanie
własnej frustracji na ekran komputera? Że mogłabyś być WOLNA?
-
Nie,
nie, nie...
To
są fakty, Mary. Taka jesteś, podobnie jak ja. Musisz to
zaakceptować. Stworzyłaś mnie dokładnie taką, jaką sama
chciałabyś być. Chcę ci pomóc. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
-
Nie, nie pozwolę ci... Nie zrobisz tego...
Poddaj
mi się, Mary.
Głos
kusił, był jedwabisty, miękki. I bardzo, ale to bardzo
przekonujący.
Poddaj
się temu, jaka jesteś...
-
NIE.
Głos
Mary nagle stał się inny. Nie był już rozpaczliwy, nie drżał z
przerażenia. Był stanowczy i twardy. Chwiejąc się lekko, wstała
i z trudem poszła do sypialni. Opadła na kolana przed szafką
nocną. Kiedy wysuwała szufladę, ta wypadła z mebla. Zawartość
rozsypała się po podłodze.
Nie
rób tego, Mary! Popełniasz błąd, przecież nie chcesz, żeby tak
to się skończyło...
Mary
nie słuchała. Jak w transie przerzucała rozsypane po podłodze
rzeczy, szukając jednej.
Jest.
Mary…
Jesteśmy takie same, słyszysz? Ty i ja… Mogłybyśmy stworzyć
zespół. Richowi nie musi się nic stać. Wyjedziemy stąd, daleko.
Nic mu nie będzie! Tylko nie rób głupot…
Najbardziej
zdecydowanym ruchem, na jaki mogła się zdobyć, odkorkowała
wieczko pojemnika na tabletki i wysypała dwie z nich na dłoń.
Nie
rób tego...
Wysypała
kolejne dwie. A potem następne, i tak w kółko, aż opróżniła
całe pudełko. Sięgnęła po stojącą na szafce szklankę z wodą.
Z mściwą satysfakcją łykała tabletki, jedną po drugiej, dopóki
jej dłoń nie stała się równie pusta, co przed chwilą pojemnik.
-
Nie pozwolę ci go skrzywdzić... - wyszeptała jeszcze, zanim
ogarnęła ją ciemność.
Ha wiedziałem że to się tak skończy. Śmierć może być pocałunkiem od boga.
OdpowiedzUsuńFantastyczne, czy już przegrana twego wroga nie czyni cię zwycięzcą ?
Genialny tekst, chociaż jak na moje powinien być trochę dłuższy.
Jak na moje teksty powinny być publikowane częściej oczywiście w granicach możliwości pisania i rozsądku.
Może w zamian za częstszą publikacje plakat z tym oto Voldemortem http://rhellmann.deviantart.com/art/Voldemort-548548828 ?
Albo cokolwiek innego, sztuka za sztukę.
Cóż... Powiem tyle - opowieść jeszcze się nie skończyła. Jeszcze nie. Aktualnie pracuję nad sequelem, niezbyt intensywnie, ale zawsze... Także mam nadzieję, że czymś jeszcze uda mi się zaskoczyć ;)
UsuńMiło mi, że mimo przewidzianego zakończenia opowiadanie dorobiło się miana "genialnego". Trochę przesadzone, jak na mój gust, ale i tak... No cóż, po prostu dziękuję.
Voldemort fantastyczny, więcej nie jestem w stanie wykrztusić...
Pozdrawiam
~ Scatty
W swoim egoiźmie, bo nie chwaląc się, cały tekst "Papierowej" dostałem dużo wcześniej, nie podzieliłem się wrażeniami a powinienem był bo opowiadanie jest jednym z najlepszych tekstów autorki.
OdpowiedzUsuńWciagające, bardzo sprawnie napisane i dopracowane oraz o mrocznym i nie dającym spokoju zakończeniu. Jak to mówią mistrzowie, jeśli czytelnik myśli o książce po zakończeniu lektury lub o niej śni - to jest sukces. Zatem gratuluję sukcesu. Może też jestem w targecie tego tekstu, bo te wszystkie uczucia targające bohaterką-pisarką są mi poniekąd znane. A jak się czasem stworzy wyjątkową postać... (Jasta i Sienna pozdrawiają ale w moim przypadku to akurat nie one chcą przejąć władzę nad mózgiem) xD
Gorąco kibicuję Sequelowi. Oryginalny, żywy pomysł wart jest "part'u dwa" :)
Pozdrawiam,
~Grevince